czwartek, 29 maja 2014

Rozdział VIII

Następnego dnia po wizycie u cioci Elena nie czuła się dobrze. Nie miała ochoty na śniadanie i całe przedpołudnie leżała w łóżku, gapiąc się w świetlik nad swoją głową, a konkretnie obserwując spywające po szybie krople deszczu.
Była zawiedziona postawą cioci. Nie poświęciła jej ona ani minuty na rozmowę. Alarick wydawał się sympatycznym mężczyzną, jednak kiedy tylko podszedł do niej, aby porozmawiać, Jenna zaraz odciągnęła go do swoich koleżanek. Jakby Elena była zarażona jakąś nieuleczalną chorobą.
Czuła się naprawdę niepotrzebna nikomu. Tak naprawdę jedyną osobą, która zwracała na nią uwagę w Waszyngtonie, był Damon - obłędnie przystojny zabójca własnego ojca.
Kiedy usłyszała melodię dzwonka własnego telefonu,  wiedziała, kto dzwoni. Caroline dobijała się do niej od poprzedniego wieczora.
- Halo? - westchnęła Elena do aparatu.
- Dziewczyno, myślałam, że umarłaś! - zawołała Caro po drugiej stronie linii.
Jej, co za ironia.
- No co ty, po prostu spałam - odparła Elena. - Wczoraj byłam na kolacji u cioci.
- Jasne - mruknęła Caroline.
Elena zorientowała się, że przyjaciółka coś podejrzewa. Wywróciła oczami i odetchnęła głęboko.
- Nic mnie nie łączy z Damonem - wyjaśniła pospiesznie, włączając przy tym tryb głośnomówiący, żeby móc wygodniej ułożyć się na łóżku.
- Oczywiście - kontynuowała Caroline ironicznym tonem. - Po prostu wczoraj poszłaś z nim bez wyjaśnień, chciał pobić Klausa... coś was musi łączyć.
Elena westchnęła cicho.
- Musisz wiedzieć, prawda? - spytała,  uśmiechając się lekko pod nosem.
- Tak! - zawołała Caro z entuzjazmem. - Całowałaś się z nim? Muszę przyznać, że gorąca z niego sztuka...
- Caroline!  - zaśmiała się Elena. - Wiem, że jest przystojny. Ale nie całowaliśmy się! Znaczy... tak jakby.
- Coo? - Elena wyobrażała sobie, jak niebieskie oczy Caroline rozszerzają się w przypływie zdumienia.
- Uratował mnie tego dnia, kiedy zemdlałam - wyjaśniła.
- Metodą usta - usta? Jakie to romant...
- Prawie umarłam! - zawołała Elena. - To nie było ani trochę romantyczne.
Elena obserwowała w dalszym ciągu kropelki deszczu na szybie w dachu. A może się myliła? Może jednak wtedy coś między nimi zaiskrzyło? Uśmiechnęła się na tę myśl.
- Daj spokój, warto było przez chwilę umierać! - zagruchała Caroline. - Może ja wytnę taki numer? I zostanę ocalona przez mojego wilczego księcia... - rozmarzyła się. - Ale dość twojego gadania.
Elena mimowolnie się zaśmiała. Przecież powiedziała zaledwie kilka słów!
- Chciałam wczoraj coś ci powiedzieć - zaczęła Caroline trochę ciszej i jakby nieśmiało. - Ale się zmyłaś.
- Tak,  ja się zmyłam - mruknęła Elena, przewracając się na bok.
- Posłuchaj! - zawołała wyraźnie zniecierpliwiona Caroline. - Chociaż raz przestań gadać!
Elena, zaskoczona tonem głosu przyjaciółki, zamilkła.
- Chyba jestem w ciąży - powiedziała Caro drżącym głosem. Słychać było, że nie czuje się dobrze.
Elenie aż odebrało mowę z wrażenia i przez chwilę tylko gapiła się na różową ścianę z otwartymi ustami.
- Ale... poczekaj. Chyba? - spytała. - Jeszcze nie wiesz?
- Boję się sprawdzić! - wyznała Caroline,  już bliska płaczu.
- Spokojnie, jeszcze nic nie jest pewne - powiedziała Elena, modląc się, by zabrzmiało to przekonująco. - A jeśli to prawda, jestem pewna, że będziesz najlepszą mamą na świecie! A Klaus...
- Elena,  przestań pieprzyć! - załkała. - To nie będzie dziecko Klausa.
- Nie? - zdziwiła się Elena. W pamięci rozpaczliwe szukała informacji,  z kim Caroline spotykała się wcześniej.
Nie.
Nie, nie.
Tylko nie on.
- To Tyler? - spytała Elena cicho.
Caroline tylko wybuchła płaczem, co dało dziewczynie potwierdzenie. Tyler Lockwood, były chłopak blondynki, był zwykłym chamem, co okazało się całkiem niedawno. Pobił ją na imprezie, kiedy zgodziła się zatańczyć z innym facetem. Pobił Caroline. Ten typ nawet nie powinien już stąpać po ziemi.
- Bonnie wie? - spytała Elena.
- Tak - odparła dziewczyna zachrypniętym głosem.
- Zobaczymy się dziś wieczorem, dobrze? - spytała,  ale nie oczekiwała odpowiedzi. - Zobaczysz, wszystko się wyjaśni.
Caroline nie odpowiedziała, tylko się rozłączyła.
Elena wyłączyła telefon i wtuliła głowę w poduszkę z cichym westchnieniem.
A na dworze, siedzący cały czas na dachu domu ulicę obok, Damon uśmiechał się sam do siebie,  ukazując śnieżnobiałe, mimo palenia, zęby. Deszcz moczył jego czarne włosy i spływał po skórzanej kurtce, woda wsiąkała w czarny materiał jego spodni. Ale nie robiło to na nim wrażenia. Teraz mógł spać spokojnie. Miał plan "C".

###

-Pobiegajmy! - zawołał Stefan, wpadając do sypialni brata, ubrany w dresy i podkoszulek. Deszcz nareszcie przestał padać i powietrze było przyjemnie świeże i czyste.
Mimo wszystko Damon wolał jednak pooddychać nim, leżąc na swoim łóżku i upajając się swoim zwycięstwem.
- Spadaj - mruknął. - Przeszkadzasz.
- Chodź. Za mało się ruszasz - powiedział Stefan, chwytając go mocno za nadgarstek. Damon popatrzył na niego gniewnie i szarpnął ręką, w efekcie czego jego brat wylądował na łóżku, nie chcąc go puścić.
- Wystarczy mi to - stwierdził Damon, szamotając się ze Stefanem. Potem, w efekcie braterskich przepychanek i towarzyszącym im stękom i jękom, obaj z hukiem wylądowali na podłodze.
Stefan skorzystał z bokserskiego chwytu i zacisnął rękę na szyi Damona.
- Pójdziesz? - spytał z uśmiechem na ustach.
- Na twój pogrzeb? - spytał Damon mimo zaciśniętego gardła. Szybkim ruchem odbił się nogami od podłogi i wykonując półsalto powalił brata na ziemię.
- Ja pierdole - mruknął Stefan, ciężko oddychając. - To ja miałem wygrać tym razem.
- Marzenie ściętej głowy - podsumował Damon, wstając z podłogi z chytrym uśmieszkiem. - Wiesz, chyba z tobą pobiegam. Byleby nie długo - stwierdził, rozochocony małym zwycięstwem nad bratem.
- Wychodzicie? - spytała pokojówka Maria, przystając w drzwiach do sypialni Damona. Była kobietą niską, około czterdziestki z krótkimi ciemnobrazowymi włosami i miłym wyrazem twarzy.
- Tak - odparł Damon, bez skrępowania ściągając podkoszulek i zmieniając go na taki bez rękawów.
- Proszę zostawić klucze tam gdzie zwykle, zostawimy Killera - powiedział Stefan, także wstając z podłogi.
- Nie. Bez psa nie biegam - zaprzeczył Damon ostrym tonem.
Killer był to czarny rotweiller, zaledwie roczniak. Ale Damon musiał przyznać, że był to niesamowicie inteligentny pies. Idąc z Killerem po ulicy lubił patrzeć na pełne respektu spojrzenia padające w ich stronę. Jego bali się wtedy, gdy już go poznali. Przypadkowi ludzie   ulicy nie musieli znać Killera, żeby wzbudzał w nich strach.
- W takim razie oddaję wam klucze teraz i wracam pojutrze - zadeklarowała pani Maria. - Obym nie musiała sprzątać pozostałości po imprezie stulecia - zagroziła.
- Kiedy... - Stefan zmarszczył brwi, zastanawiając się, o co chodzi kobiecie. - Ach - jęknął przypominając sobie swoje urodziny.
- Jasne - mruknął Damon, łapiąc klucze rzucone przez Marię. - Będziemy grzeczni.
Minutę później Stefan zamykał bramę,  a Damon z lekkim uśmiechem zakładał Killerowi kaganiec. Kobieta przechodząca z kilkuletnią dziewczynką pospiesznie oddaliły się sprzed rezydencji Salvatore'ów zobaczywszy czarne bydle.
- A jak znowu kogoś pogryzie? - spytał Stefan, w którym odezwała się nagle dawno zapomniana część umysłu zdolna do współczucia.
- Najwyżej - stwierdził Damon, poklepując psa po karku. Killer zawarczał głucho,  na co chłopak tylko się uśmiechnął.
Pilnowanie psa i jednoczesne bieganie nie było łatwe, bo Killer raz za razem przystawał, żeby obwąchać ławkę albo jakieś śmiertelnie przerażone dziecko.
W dodatku Stefana nie obchodziło zbytnio to, że Damon nagle dostał ataku kaszlu
- Kurz więcej paczek tygodniowo! - zawołał   szyderczym śmiechem i pobiegł dalej.
Damon stwierdził, że nie ma zamiaru dalej się męczyć i usiadł na zielonej ławce w parku. Przysiągł sobie, że kończy z  paleniem. Przecież nie chciał zrównać się tężyzną fizyczną z osiemdziesięciolatkiem!
Kiedy oddech już się mu uspokoił,  rozejrzał się po okolicy. Widok może nie zapierał dechu w piersiach, ale jak na jego gust był po prostu ładny. Waszyngton to naprawdę fajne miasto, ale tylko jeśli chcesz zobaczyć jego piękno. Wszystko jest cudowne, tylko tak naprawdę ludzie nie potrafią dostrzec tego, co mają przed oczami.
Killer zaczął warczeć, co zwróciło uwagę Damona. Podążył za wzrokiem psa.
- Dobrze cię widzieć, Damon - przywitał się Alarick, który nagle wyrósł przed nim jak spod ziemi.
-  Dlaczego? Jakiś problem? - spytał czarnowłosy, uspokajając lekko zaniepokojonego psa.
Alarick, ubrany w codzienny strój z powodu wolnego dnia w pracy, założył ręce za głowę, co Damon odebrał jako zachętę do rozluźnienia się.
- Daj spokój, Salvatore. Twój sekret jest bezpieczny - powiedział mężczyzna. - Mogę się poczęstować? - spytał, patrząc na niego wymownie.
Damon zawahał się chwilę, lecz z ociaganiem wyjął paczkę papierosów z kieszeni spodni.
- Bierz to cholerstwo - powiedział, rzucając w niego opakowaniem. Alarick zdziwił się, ale nie drążył tematu. - Dlaczego chciałeś mnie zobaczyć? - spytał, gapiąc się gdziekolwiek, byleby nie na Alarica otwierającego paczkę.
- Rocznica się zbliża - powiedział Alarick spokojnie, uważnie badając reakcję Damona. Ten tylko skrzywił się lekko. - Martwię się o was.
- Nie masz o co - odparł chłodno Damon. - Nie jestem głupi.
Mężczyzna westchnął tylko i podsunął ogień do papierosa.
- Nie uważam, że jesteś głupi. Tylko nerwowy - odparł jak najspokojniej tylko mógł. A niełatwo było mu zachować zimną krew, patrząc, jak żyłka na czole przyjaciela zaczęła nabrzmiewać. Pies dodatkowo nie ułatwiał sprawy.
- Teraz już wiem, jak zdobyć pamiętnik - stwierdził Damon, mrużąc oczy. Uśmiechnął się przy tym sam do siebie,  ale był to jeden z tych grymasów, który nie wskazywał na jego dobry humor.
- Mówiłem ci, w tej sprawie na mnie nie licz. I tak kryję ci dupę w związku z tym... zdarzeniem - powiedział Alarick.
Damon uśmiechnął się szerzej, tym razem jednak wyglądał całkiem miło. Rick, zdziwiony tą zmianą nastroju, podążył za wzrokiem przyjaciela.
Kilka metrów od nich, szybkim krokiem, z bardzo zmartwionym wyrazem twarzy, szła Elena Gilbert. Siostrzenica Jenny,  jego dziewczyny.
- Rick - powiedział Damon, wyraźnie dumny z siebie. - Oto przedstawiam ci mój śliczny plan B i C.
O kurwa.
- Nie mieszaj się w to, Salvatore - powiedział Rick,  odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
- Dlaczego? - zakpił Damon, wstając z ławki. - Nara.
I pociągając psa za sobą, ruszył za Eleną.

###

- Hej, mała!
Kiedy tylko usłyszała te słowa, choć nie miała zbyt wiele czasu do spotkania z Georgem, od razu się odwróciła.
Gdy zobaczyła Damona, jej serce zaczęło mocniej bić,  jednak kiedy ujrzała, że prowadzi on obok siebie duże czarne psisko, dodatkowo otworzyła szeroko oczy i zamarła z przerażenia.
- Spoko, to aniołek - zapewnił Damon ze śmiechem. - Co tu robisz? - spytał, choć doskonale wiedział.
- Jadę do przyjaciółki - odparła. - Wiesz, trochę się śpieszę.
- Ale to nie ma nic wspólnego z... - odchrząknął znacząco. Domyśliła się,  o co mu chodzi i uśmiechnęła się pocieszająco.
- W żadnym wypadku nie - zaprzeczyła szybko. - Ale być może chodzi o twojego pudelka... - wywymruczała, odsuwając się od psa, który zaczął wąchać jej nogę.
- Myślę, że mu się spodobałaś - powiedział Damon, patrząc jej prosto w oczy i śmiejąc się. - Nie dziwię mu się ani trochę.
- Zabierz go! - zawołała Elena, kiedy Killer znowu się do niej przysunął. Damon posłuchał i przyciągnął psa do siebie.  Elena na chwilę zawiesiła wzrok na jego odsłoniętych przez podkoszulek tatuażach.
I znowu się zamyśliła. Znów nie mogła myśleć racjonalnie.
- Przyjdę wieczorem - powiedział.
- Dobrze - odparła.
Dlaczego miała wrażenie, że to nie skończy się dobrze?

###

NAWET NIE SPRAWDZAM
YOLO (Y)
DZIEŃ WOLNY OD SZKOŁY WIĘC DODAJĘ XD
DZIŚ MAŁO DELENY ALE TRUDNO,  WYNAGRODZĘ TO NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM :3

ZAŁOŻYŁAM TT : @zadelenowana
FOLLOW ME :*
I KOMENTUJCIE!

9 komentarzy:

  1. świetne tło świetny rozdział ! <3
    nie moge się juz doczekać następnego rozdziału
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. CIĄŻA?!?! No tego to się nie spodziewałam :D Ciekawa jestem jaką przyszłość planujesz dla Caroline :) Rozdział bardzo przyjemny do czytania :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj.. nie rób tego.. niech Caroline będzie w ciąży z Klausem.. proszę ! błagam ! xd
    Może jakiś szablon, muzyka ? Fajnie wpływają na estetykę bloga.
    Mało Deleny, fakt.. ale liczę na więcej w kolejnym rozdziale :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej, hej!
    Rozdział bardzo mi się podoba, choć szkoda, że taki krótki :'(. Ta braterska scena bardzo mi się podobała. Chłopcy zachowywali się jak normalne rodzeństwo. Fajnie, że Damon ma psa. Jakie drapieżne imię. "Killer" :3. W następnej notce czekam na więcej Deleny. Czekam z niecierpliwością na NN.
    Przesyłam całuski i życzę dużo weny.
    Delena4ever
    PS Zapraszam do siebie (klik w nick) :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za te zaległości, świetny rozdział, świetne tło, wszystko jest świetne :P

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ty to robisz, że ja się nie umiem najeść tym opowiadaniem? No po prostu tak wciąga każde zdanie, że mi się słabo robi, kiedy się kończy. Ba, gorączki dostaję, kiedy sobie pomyślę, że mam czekać na kolejny rozdział. To jest takie wspaniałe *.* Haha, pies Salvatorów ma zarąbiste imię :D Killer pasuje idealnie do tej rasy xD Strasznie spodobały mi się małe zapasy braci i ich wspólne bieganie ^^ Jestem ciekawa, czy Damonowi uda się skończyć z paleniem, bo jak na razie udało mu się odmówić Rickowi :) Stefan musiał mieć niezłe urodziny, skoro pokojówka się zmartwiła. Alaricowi raczej się nie spodobało, że Damon chce mieszać Elenę do sprawy pamiętnika... Ooo Damon przyjdzie wieczorem, tym bardziej nie mogę się doczekać nn :D Będzie ciekawie :3 I jak to Caroline w ciąży z Tylerem? :o Oby to sie nie okazało prawdą, bo ja sobie nie wyobrażam, co na to Klaus. Tak wiele się dzieje... Daj mi już nowy rozdział! Twoje opowiadanie zaczyna być jak uzależnienie. Poważnie. Czekam baardzo niecierpliwie na nn!
    Życzę duuuużo weny!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka! Niedawno do Ciebie trafiłam i nadrobiłam wszystkie rozdziały- ja jestem zachwycona, a Ty GENIALNIE piszesz!! Kocham tę historię z całego serca!! <33
    Boziu... Caroline jest w ciąży?!?!? I to jeszcze z TYLEREM?!?! Myślałam, że może u Ciebie uwolnię sie od tego zapchlonego typa... Niech to okaże sie nieprawdą!!! Biedny Klaus... ;c
    Killer to zajebiaszczy psiak z idealnym imieniem!! Koffffam <333
    "- Rick - powiedział Damon, wyraźnie dumny z siebie. - Oto przedstawiam ci mój śliczny plan B i C." Jejka, to mój ulubiony tekst w tym rozdziale, choc to było wredne xd
    Uzależniłam się od Twojego pisania jednym słowem, a właściwie dwoma, ale ciiiiiii!! xd Ubóstwiam Cię i bije pokłony!! ;***
    Buziaki, Emka ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. 33 year-old Research Assistant II Taddeusz Doppler, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Flying. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Optima. zajrzyj tutaj

    OdpowiedzUsuń