poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział XIV

Elena obudziła się z prawym policzkiem przycisniętym do poduszki. Przed sobą zobaczyła kawałek białej szafki nocnej, na której stała stylowa bordowa lampka z ozdobnym trzonkiem. Przeniosła wzrok trochę dalej, w głowie analizując, gdzie się znajduje. Słońce dopiero co wstało, z tego, co widziała przez duże tarasowe drzwi. W jego świetle doskonale widać było złote drobinki kurzu unoszące się w pokoju.
Co jakiś czas słyszała szum samochodu albo dzwonek tramwaju. Waszyngton dopiero się budził.
Przycisnęła nos do poduszki owleczonej czarną poszewką i uśmiechnęła się pod nosem. Damon. To właśnie był jego zapach.
Już dawno zauważyła, że każda pościel pachnie inaczej. Pamiętała dokładnie, jaką woń miały poduszki rodziców, kiedy wynosiła je na taras, żeby się przewietrzyły. Była unikalna, nie do nazwania. Określała ją "zapachem rodziców". Nadal miała go w głowie.
Odwróciła się powoli i zauważyła tylko plecy i tył głowy Damona. Po ruchu jego ciała zorientowała się, że już nie śpi. Nie oddychał spokojnie i lekko jak ludzie śpiący.
- Dzień dobry - powiedział  zachrypniętym głosem i w tym momencie się odwrócił. Jego niebieskie oczy błyszczały, gdy na nią patrzył. Elena dałaby głowę, że wspominał minioną noc.
- Dzień dobry - odparła i uśmiechnęła się promiennie. Złapała kawałek kołdry i zakryła piersi, a Damon wręcz przeciwnie, odsłonił tors, którego lewa strona z punktu widzenia Eleny była pokryta tatuażami.
Wreszcie mogła się im przyjrzeć.
Jeden czarny rysunek przedstawiał różę oraz odchodzące od niej pędy z listkami i kolcami. Te przechodziły na jego ramię.
Niżej znajdował się smok z ogromnymi oczami i raną na piersi. W łapie trzymał jakiś przedmiot, z którego skapywała ciecz.
- Co on trzyma? - spytała Elena, wodząc palcem po skórze chłopaka i wskazując na przedmiot zainteresowania.
- Swoje serce - wytłumaczył Damon. Ciągle patrzył tylko na nią, nawet nie zerknął na tatuaż. - Bo myślę, że jeśli dotykają nas tragedie, to tylko przez nasze czyny. Zabijamy samych siebie.
Elena zamarła i spojrzała mu w oczy. Atmosfera momentalnie zgęstniała. Poczuła, że w jej gardle stoi gula. Uśmiechnęła się nieszczerze i odwróciła wzrok.
- Moi rodzice...
- Nie musisz o tym mówić - powiedział Damon, ucałowywując jej policzek. Przysunął się i położył rękę tak, że lewą dłonią głaskał jej kark i lekko pociagał za włosy. Kiedy ją tak obejmował, czuła, że jest silny. Że ją obroni, choćby nie wiem co.
- Ale masz rację - odparła, przejeżdżając drobną dłonią po twardych mięśniach jego brzucha. - Moi... adopcyjni rodzice zginęli, bo się opiłam i zadzwoniłam, żeby po mnie przyjechali na imprezę.
I wszystko w jej umyśle nagle się rozjaśniło. Płakała, kiedy umarli, ale to tylko konsekwencja jej czynów.
- Nie mogę patrzeć na twoją smutną minę - powiedział Damon, przyciskając ciepłe usta do jej ust. Nie od razu odwzajemniła pieszczotę. Ale gdy chłopak uniósł się i z ramionami po obu stronach jej głowy zawisł nad Eleną i nadal napierał na jej wargi, ustąpiła. Złapała go za szyję, a stopą przesunęła po brzuchu, zjeżdżając na nogę. Czuła ciepło w każdym centymetrze sześciennym organizmu.

###

Na dół zeszli dopiero o pierwszej w po południu. Pierwsza schodami zbiegła Elena, z uśmiechem na ustach, ubrana w bieliznę i czarną koszulę pożyczoną od chłopaka.
- Umieram z głodu! - zawołała, wbiegając do kuchni. Ale mina momentalnie jej zrzedła, gdy usłyszała, że ktoś krząta się przy lodówce a na kuchence, na rozgrzanej patelni, skwierczy tłuszcz.
Przecież Damon zapewniał, że Stefan wyszedł.
- Dzień dobry kochanie! - zaśmiała się niska, czarnowłosa kobieta, która właśnie zamknęła lodówkę. Trzymała w rękach jajka i butelkę mleka. - Mam nadzieję, że lubisz omlety.
Nie była zdziwiona. Traktowała Elenę tak, jakby gotowała dla niej codziennie.
- Witaj Mario - powiedział Damon, wchodząc do kuchni i obejmując Elenę w pasie. Imię kobiety w jego ustach brzmiało dźwięcznie, zwłaszcza, że przedłużył "i".
- Zjecie coś przed obiadem, Damonie? - Mimo jej miłego głosu dziewczyna zorientowała się, że nie przyjmie protestu.
- Ale zaraz wychodzimy... - zagadnął.
- Wolisz truskawki czy maliny... - Maria urwała lekko zakłopotana i spojrzała w jej stronę.
- Elena - przedstawiła się grzecznie, ciągnąc jednocześnie Damon do eleganckiego stoliku w kuchni. - Elena Gilbert. I wolę truskawki.
- Damon? - spytała Maria, mieszając ciasto.
Chłopak z ociaganiem usiadł na krześle, skąd mogła podziwiać jego tors pokryty tatuażami. Włosy po prysznicu miał jeszcze lekko wilgotne i nieułożone, co dodawało mu dzikości. Coś w jej wnętrzu zamruczało na ten widok. Jak gdyby budziło się przy nim do życia. Czarna pantera.
- Truskawki - powiedział, patrząc Elenie w oczy i przygryzając wargę. - Jak się poznaliście? - spytała zainteresowana Maria. Po odgłosie można się było zorientować, że wylewa ciasto na patelnię.
Damon otworzył usta, ale dziewczyna weszła mu w słowo.
- Uratował mi życie - odparła. Damon chyba nie chciał wyznawać gosposi takich szczegółów, dlatego spojrzał na Elenę karcąco. Z pewnością bał się, że zniszczy swoją reputację.
Zachichotała na tą myśl.
- Naprawdę? - zdziwiła się Maria.
- Naprawdę - odparła Elena, chwytając dłoń Damona. Zauważyła, że wyraz jego twarzy się zmienił, ale wytłumaczyła to faktem, iż pewnie znalazł się w nowej dla siebie sytuacji. Uśmiechnęła się do niego ciepło, chcąc, by się rozchmurzył. Udało się. Posłał jej zniewalający uśmiech, i podniósł jej dłoń ku swoim ustom.
- Spadłaś mi z nieba - powiedział cicho. Elena poczuła, że jej serce chyba się topi.
Maria przywołała ją na ziemię,  stawiając na stole talerze z smakowicie wyglądającymi omletami. Zapach był cudowny.
Ale coś jeszcze sprawiło, że Damon nagle wyparował z jej umysłu. Ale tylko na chwilkę.
Zadzwoniła jej komórka.
Jenna.
O cholera.
- To ciotka - syknęła do Damona. Uniósł tylko brwi i gestem nakazał, by odebrała.
- Halo? - westchnęła do aparatu.
- Elena, mam nadzieję, że nie śpisz - powiedziała Jenna. Elena odetchnęła.
- Nie. Jem właśnie obiad- odparła najspokojniej jak tylko umiała. - A co?
- Za pół godziny będziesz mieć gości. Muszę ci coś wyjaśnić - oznajmiła. Była lekko zdenerwowana?
- Chodzi o adopcję, tak? - spytała Elena bez ogródek. Jenna najwyraźniej zamarła. - Nie ważne. Nic nie mów.
- Dobrze - wydusiła ciotka w końcu. - Chciałam tylko przekazać, że Isobel i jej córka Katherine będą u ciebie niedługo.
- Jej... - Ale Elena nie dokończyła, bo ciotka rozłączyła się, jak to było w jej stylu.
Zaklnęła dość głośno. Kątem oka zauważyła, że Maria znika w holu. Damon patrzył na Elenę uważnie. Nie. On wręcz przeszywał ją swoim lodowymi oczami, żądając wyjaśnień.
- Moja matka jedzie się ze mną spotkać - oznajmiła, wysuwając telefon do kieszeni koszuli. Skrzyżowała ręce i położyła je na blacie, blisko siebie.
Damon zmrużył oczy oczekując dalszego ciągu. Nie mylił się, jak zwykle zresztą. To nie była jedyna sprawa, która niepokoiła Elenę.
- I wychodzi na to, że mam siostrę - dodała na wydechu. - Ma na imię Katherine - burknęła i zapatrzyła się w omlet, który nadal wyglądał smakowicie. Wzięła widelec i zaczęła jeść.
Dlatego nie zauważyła szoku, który na chwilę zawładnął twarzą Damona.
- Chciałabym, żebyś ze mną pojechał - powiedziała. - Ale zakładam, że po akcji z pamiętnikiem to nie wchodzi w grę.
Damon przełknął ślinę i również wziął widelec do ręki.
- Właśnie - bąknął.
Kiedy Elena na niego spojrzała, uśmiechnął się przepraszająco. Wydawał się być spokojny.
Ale jego umysł to było jedno wielkie gówno. Katherine i Elena plus on i pamiętnik - czyli ktoś postanowił uruchomić bombę. Nie miał wątpliwości, że wybuchnie. Miał nadzieję, że czas ustawiono tak, by stało się to gdy będzie już on daleko stąd.

###

Heej :) nie chcę przymulać, ale niedługo koniec wakacji ://
Czujecie? Bo ja nie!
I zupełnie nwm jak się odnajdę w nowej szkole.
Czuję się jak Stefan na początku pierwszego sezonu xD
Liczę na komentarze :) nawet nie wiecie, jaką mam po nich motywację do pisania! Chciałbym Was wszystkie uściskać! ;*

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział XIII

-Jesteś podły - wysyczała Elena, wsiadając do czarnego ferrari, które podjechało pod dom Caroline. Damon obwieścił swoje przybycie przeciągłym sygnałem klaksonu, który sprawił, że dziewczyna poczuła dreszcz strachu.
Co ona sobie myślała? Związała się z mordercą, przestępcą. Oczekiwała, że za cudowną sprawą zmieni się specjalnie dla niej? Że zaprzestanie podłych gierek, manipulacji ludźmi? Najwyraźniej się przeliczyła.
- Jesteś piękna, kiedy masz tak zmarszczony nos ze złości - powiedział jedwabiście miękkim głosem, kładąc dłoń na jej kolanie. Elena szybko strzepnęła jego rękę.
- Przestań ze mną pogrywać - syknęła, z trudem powstrzymując łzy.
Damon uśmiechnął się pod nosem i z piskiem opon ruszył spod domu Caroline.
- Skąd bierzesz takie informacje? - spytała Elena, starając się,  by jej głos brzmiał obojętnie. Była naprawdę ciekawa jak Damon dowiedział się o Caroline.  Naprawdę, powinna się hamować i przestać próbować wtrącać się w niektóre sprawy.
- Zdobywam je - odparł rzeczowo, jednak wyczuła, że jest z siebie dumny.
- Jak?
Nie mogła nie spytać. Nie mogła.
- Słucham co ludzie mówią... Na przykład w barach - powiedział, unosząc brwi. Cały czas ze skupieniem patrzył na drogę i ze swobodą prowadził pojazd. Elena dałaby głowę, że ferrari, którym jechali, należy do Stefana. Zapach we wnętrzu nie pasował do Damona. Przypominał jej raczej subtelne perfumy młodszego z braci. - Dowiedziałem się, że szuka cię twoja mama. Jesteś adoptowana?
Chyba był zdziwiony. Nie wiedziała. Tego dnia naprawdę nie myślała trzeźwo. Dostała zbyt wiele informacji dużej wagi.
- Chyba tak - odparła chłodno. - Nie mam dowodów.
Kiwnął głową.
- Podsłuchałem jak rozmawiałaś z Caroline - powiedział Damon, wszystko wyjaśniając. - Siedziałem na dachu sąsiedniego domu.
- Co? - wypaliła Elena, obrzucając go wściekłym spojrzeniem. Była zła, ale i zszokowana.
- Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się. - Nie bierz mi tego za złe.
Elena zacisnęła dłonie w pięści i wbiła spojrzenie w idealny profil jego twarzy. Zauważyła, że ubrał garnitur, a za guzik białej koszuli zaczepił czarne okulary. Trochę też przyciął włosy. Wyglądał tak cholernie seksownie...
- Jesteś chory - stwierdziła. Nagle wszystkie wymyślne obelgi wyleciały jej z głowy. W garniturze wyglądał obłędnie.
- Podły, chory... Zdecyduj się kochanie - zaśmiał się, ukazując ładne, białe zęby.
- Nie nazywaj mnie tak - mruknęła, jednak nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. - Manipulator - dodała cierpko.
- Nie złość się, błagam - powiedział, na chwilę przerzucając wzrok z pustej drogi na Elenę. - Wprowadzasz mnie wtedy w zakłopotanie. Mam ochotę cię trzepnąć, żebyś się zamknęła i posłuchała.
Elena otworzyła usta, tak, że ułożyły się w literę ''O''.
- Stój - powiedziała z goryczą. Wiedziała jedno: nie mogła zostać z tym facetem. Może i go kochała,  ale dziś nie miała głowy do jego głupich tekstów. Bała się, że za chwilę się rozryczy.
- Nie - zaprzeczył. - Miałaś mi pomóc.
- Stój bo wyskoczę - oznajmiła,  wpatrując się w mijane w zawrotnym tempie domy i drzewa rosnące przy ulicy. Sprawiała wrażenie spokojnej, ale w środku aż się coś ją ściskało ze strachu.
- Powodzenia, skarbie. Jeśli śmierć jest tym, czego chcesz... - powiedział spokojnie. Zauważyła, że zerknął na nią przelotnie. Chyba oceniał, czy rzeczywiście jest w stanie wyskoczyć. - Słuchaj... przepraszam, dobrze?
Elena, zrobiła naburmuszoną minę i utkwiła wzrok w desce rozdzielczej. O dziwo uspokoiła się. - Nie powinienem tak wyskakiwać z tą ciążą Caroline. Ale ty byś się w życiu nie zgodziła - stwierdził. Cóż,  miał rację.
- I? - dodała, nadal zdenerwowana.
- I naprawdę zależy mi na tym pamiętniku - powiedział, skręcając w boczną uliczkę.
Elena zauważyła, że są już przed dużą, czarną bramą. Z tej odległości doskonale widziała Biały Dom.
- Do cholery, jak nas tu niby wpuszczą? - spytała, widząc strażników przechadzających się po parku.
Zielone, równiutko przystrzyżone krzewy prezentowały się zjawiskowo. Ogród Jenny był przy tym marnym zieleńcem.
- Zobaczysz - Damon puścił jej oczko. Na chwilę zrobiło jej się słabo z zachwytu, ale to uczucie szybko zastąpił niepokój. Jeden ze strażników zbliżał się do ich samochodu.
- Jestem George, jasne? - powiedział Damon oziębłym tonem. Zdążyła tylko przytaknąć.

###

- Jesteś na mnie zła? - spytał Damon, jednocześnie rozglądając się po przestronnym korytarzu. Strażnik wpuścił ich bez problemu. Elena dałaby głowę, że to jakiś dłużnik Salvatore'a. Powinni zostać przeszukani, zidentyfikowani... a tu nic. Równie dobrze mogli wnieść przy okazji bombę.
- Tak - odparła dziewczyna. Ona również rozglądała się za biblioteką. Chciała jak najszybciej opuścić budynek. Zawsze marzyła, żeby znaleźć się w Białym Domu, ale nie w takich okolicznościach!
Damon westchnął cicho.
Korytarz był pusty,  mimo to Elena czuła, że za setkami drzwi znajdują się tysiące ludzi pracujących tutaj. Była przerażona. - A jeśli Jenna nas znajdzie? - spytała po chwili szeptem.
- Spokojnie - mruknął. - Rick się nią zajął.
Nie wiedziała dokładnie, co to znaczy, ale postanowiła odpuścić.
W sekundzie Damon przystanął i pociągnął ją w lewo.  Na dużych, białych drzwiach widział napis "Biblioteka".
- Tu cię mam, skarbie - powiedział z zachwytem.
- Bo będę zazdrosna - mruknęła Elena, zanim zdążyła sobie przypomnieć, że przecież jest obrażona na chłopaka.
Damon tylko zaśmiał się cicho i nacisnął mosiężną klamkę. Jak prawdziwy gentleman przepuścił ją w drzwiach. Pokazała ochroniarzowi plakietkę, którą dostała przy wejściu i stanęła na środku przedsionka, czekając na Damona.
Gdy weszli do głównej części biblioteki, odjęło jej mowę. Jako dla miłośniczki książek dla niej to co zobaczyła było rajem. Białe ściany, orzechowe regały, miliony okładek...
I jedna drobna blondyneczka siedząca za biurkiem i wpatrująca się w ekran komputera.
- Co tak w ogóle pamiętnik twojego pradziadka robi w Białym Domu? - spytała Elena podejrzliwie.
- Był generałem - powiedział. - Tajne sprawy czy coś.
- A po co jestem ci potrzebna? - dociekała. Do budynku dostał się bez problemu. Czego od niej chciał?
- Zobaczysz - rzucił zagadkowo, kładąc jej rękę na plecach.
Ruszyła przed siebie, prosto do biurka.
- Przepraszam - powiedział miłym głosem Damon, zwracając uwagę bibliotekarki.
Dziewczyna nie była jakąś top modelką, co trochę uspokoiło Elenę.
O czym ona myśli?!
- Pamiętam - powiedziała szybko dziewczyna. Wyglądała na spiętą.  Wyciągnęła spod biurka dość spory koszyk, jak piknikowy.
Elena rozszerzyła oczy ze zdumienia. Dobra, okej.
Myśli tłukły się po jej głowie i niemal rozwalały czaszkę od wewnątrz.
Oddychaj.
- Potrzebuję tylko podpis odbioru starych książek - oznajmiła bibliotekarka rzeczowym tonem. Elena widziała jednak kropelkę potu na jej czole oraz sine usta. - Jenna Sommers, tak?
Elena spojrzała na Damona, który uśmiechnięty wyciągał ku niej dłoń. Ach tak. Odbiór starych pozycji? No nieźle.
- Podpisz - powiedział uprzejmym tonem, wciskając jej w rękę długopis.
Miała sfałszować podpis ciotki. Dłoń drżała jej tak okropnie,  że bała się, że zaraz w miejscu podpisu będzie abstrakcyjny rysunek.
Ale dała radę. I wyszło całkiem nieźle.
- Dziękuję - bibliotekarka uśmiechnęła się uroczo i podała Damonowi kosz.
Chłopak wydawał się być wniebowzięty. A Elena? Cóż, trzęsła się jak osika.

###

- Czytaj - zachęcił Damon, kiedy wpadli do samochodu.
Elena sama musiała przyznać, że była ciekawa. Może nie tyle przemyśleń pradziadka Damona,  ale powodu, dla którego chłopakowi były one potrzebne.
Spod stosu zniszczonych książek wydobyła gruby zeszyt w zniszczonej fioletowej okładce. Zdobyli go tak łatwo... Damon musiał naprawdę długo planować wydobycie pamiętnika z Białego Domu. Potrzebował tak naprawdę tylko jej, żeby w razie czego mogli skłamać, że szukali Jenny. No i dla podpisu. Ten wykonany ręką Damona można by było łatwo rozpoznać jako podrobiony.
Otworzyła pamiętnik niemal z nabożną czcią. Przesiąkł trochę wilgocią, ale to tylko nadawało mu tajemniczości.
Spojrzała na datę. Rok tysiąc dziewięćset dziewiętnasty.
-"Dziś wróciłem do domu. Wszystko jest inne. Mama osiwiała, jak twierdzi, z tęsknoty za mną i za ojcem. Przyjęto nas jak bohaterów. Wojnie nadszedł kres. Jestem szczęśliwy, bo jako jedyny z grupy moich towarzyszy i rówieśników przeżyłem. Wojna to okropna sprawa. Nawet nie mogę o tym pisać. Nie chcę.
Przywiozłem z Europy dziewczynę. " - Elena zerknęła na chłopaka. Nie wiedziała, czy ma czytać dalej. Naprawdę interesowały go dzieje jego przodków?
Ale Damon tylko spojrzał na nią dziwnie.
- Przerywasz w takim momencie? - zganił ją.
- Po prostu to bezsensowne - westchnęła, ale znów zajrzała do pamiętnika. - "Ma na imię Anne, jest Włoszką. Ojciec powiedział, że sprzeda nam dom...
Elena nie dokończyła nawet zdania,  bo Damon delikatnie wziął pamiętnik do ręki i położył go sobie na kolanach.
- Jedziesz do mnie? - spytał po dłuższej chwili, jaką mu zajęło doprowadzenie swoich uczuć do porządku.
- Dobrze - przytaknęła z uśmiechem. O dziwo odwzajemnił go. Nawet złapał ją za rękę.
Chyba znalazł to, czego szukał.

***

Kiedy tylko zaparkowali pod wielką rezydencją na obrzeżach miasta, Stefan wybiegł z domu i pierwsze, co zrobił, to powierzchownie sprawdził, czy samochód jest cały.
Elena była pod wrażeniem domu. Nie dość, że był on ogromny, to do tego w świetnym stanie. A ogród, w którym rosły głównie czerwone róże i drzewka cytrynowe wprost zapierał dech w piersiach.
- Masz? - spytał Stefan, kiedy Damon wysiadł z ferrari.
- Nie - uciął czarnowłosy.
- Ma - wtrąciła się Elena, lekko zamykając drzwi. Do jej nosdrzy dostał się odurzający zapach lilii. Musiały kwitnąć zaraz przy garażu..
- Pokaż - zażądał Stefan.
- Bracie, gdzie twoje maniery? - zakpił Damon, wykrzywiając usta w grymasie, który niekoniecznie można było nazwać uśmiechem. - Eleno?
Chłopak podał jej rękę i poprowadził do drzwi przez kawałek chodnika.
- Piękny ogród - pochwaliła Elena szczerze.
- Moja duma - odparł Damon z firmowym uśmiechem. Dziewczyna już gotowa była zadać pytanie na temat lilii, które poczuła, ale przerwał jej Stefan, który westchnął głośno.
- Twoja, owszem - wtrącił blondyn. - Przepraszam za niego - powiedział Damon, mrużąc oczy. Nawet nie spojrzał na brata. - Ma dziś ciężki dzień.
Elena tylko kiwnęła głową. Damon otworzył przed nią masywne drewniane drzwi, na których od zewnętrznej strony wisiała złota kołatka. Wbrew jej przewidywaniom nie zaskrzypiały.
Przekraczając próg od razu zauważyła parę adidasów, a następnie dość duże lustro, na którym ułożone były zapachowe świeczki w kształcie serc.
Damon zaprowadził ją do salonu, gdzie Elena przystanęła z uchylonymi ustami.
- Wow - wydusiła w końcu.
Stała naprzeciw dużego ceglanego kominka, na którym ułożone były zasuszone róże. Przed nią, na samym środku ogromnego pokoju stał szklany stolik, który otaczały czarne i czerwone sofy oraz fotele. Po prawej stronie dziewczyny całą ścianę zajmowała biblioteczka, a lewa ze ścian prawie cała była pokryta obrazami. Duże okna przysłaniały bordowe zasłony, dlatego pokój tonął w półmroku. Wrażenia ciemności i tajemniczości dodawały mu także ciemne panele. Elena zauważyła także coś w rodzaju baru, na którym stały butelki z whisky oraz przezroczyste misy.
- Pięknie tu - wyznała w zachwycie, robiąc piruet. Damon złapał ją w pasie, kiedy skończyła obrót.
- A ty wyglądasz tak cudownie, że masz szczęście, że mój brat właśnie na nas patrzy - szepnął, muskając jej ucho. Elena zaśmiała się cichutko i mimowolnie przygryzła wargę.
- Możecie oszczędzić singlowi tego wszystkiego i przejść do rzeczy? - zapytał Stefan, sadowiąc się na kanapie z pozornie miłym wyrazem twarzy. Tak naprawdę w środku wszystko mu drżało z niecierpliwości.
- Mamy tu przy tobie od razu przejść do rzeczy? - Damon uniósł brwi w zdziwieniu. - Wow przystopuj...
Nie dokończył, bo Elena kopnęła go w kostkę.
- Daj mu ten pamiętnik - syknęła.
- Nie. Ja go zdobyłem, ja go czytam - oznajmił, siadając w fotelu naprzeciwko brata. Stefan skomentował to cichym westchnieniem, ale podporządkował się. Damon otworzył dziennik pradziadka.

***

Mijały minuty a Elena nudziła się niemiłosiernie. Damon i Stefan za to z zapałem chłonęli każde słowo. Pamiętnik zawierał głównie wspomnienia z wojny.
 - Mam - powiedział nagle starszy, przerywając czytanie.
- Co? - spytała Elena ze swojego miejsca leżącego na jednej z kanap. Miała nadzieję, że w końcu Salvatore'owie dokopali się do tego, czego chcieli. Chciała w końcu zostać z Damonem. Sama.
Stefan wstał i podszedł do brata. Razem w ciszy przez chwilę studiowali jedną ze stron. Ich oczy przesuwały się od lewej do prawej, a potem z powrotem. Finalnie Stefan uśmiechnął się pod nosem, a błyszczące oczy ich obojga wskazywały na radość.
- W takim razie ja pójdę - powiedział w końcu Stefan, prostując się. Damon kiwnął głową i lewą ręką rozluźnił krawat, prawą zaś odłożył pamiętnik na stolik.
Chłopak wybiegł z salonu. Elena słyszała jeszcze, że kręci się po holu, a potem wychodzi.
- Co znaleźliście? - spytała Elena, podchodząc do Damona.
- Odkryliśmy pewną tajemnicę rodzinną - odparł z uśmiechem, kładąc ręce po swoich bokach.
Elena zbliżyła się jeszcze, a potem usiadła na jego kolanach.
- A jaką? - dociekała. Chwyciła czarny krawat w ręce i pociągnęła go lekko.
- Jeśli ci powiem, to nie będzie tajemnica - rzucił. Elena zauważyła, że jego niebieskie oczy nie przypominały już kolorem lodu. Były ciemniejsze. Znacznie ciemniejsze.
Lewą ręką zaczął muskać kawałek skóry pomiędzy jej spodniami a koszulką. Zachichotała mimowolnie.
- Mam łaskotki - powiedziała, przysuwając się bliżej jego torsu.
- A ja wielką ochotę na pewną rzecz - mruknął, składając pocałunek na jej szyi.
- Chyba nadal jestem na ciebie zła - powiedziała, oddychając go lekko. Zmrużyła oczy i przesunęła palcem wzdłuż jego szyi aż do zapięcia koszuli.
- A jeśli ci odpłacę za te wszystkie okropieństwa? - zaproponował, łapiąc ją za biodra. - Nie daj się prosić kotku...
Elena poczuła jak jej serce kołacze z pragnienia. Chciała go poczuć. Musiała. To było zbyt silne uczucie.
- A kochasz mnie? - spytała, pochylając się nad Damonem i zaglądając mu w oczy, by móc doszukać się prawdy.
- Masz wątpliwości? - spytał, po czym uniósł podbródek i pocałował ją mocno.
- Powinniśmy...- wywymruczała Elena między pocałunkami.
Damon nie czekał na dokończenie, tylko wziął ją na ręce i wbiegł na górę.

###

HEJ MIŚKI! JAK MIJAJĄ WAKACJE? U MNIE TROSZKĘ NUDNAWO X/
ROZDZIAŁ MIAŁ BYĆ WCZEŚNIEJ, ALE STWIERDZIŁAM, ŻE DOPISZĘ OSTATNIĄ SCENĘ XD NIE GNIEWACIE SIĘ CHYBA XDD
TAKA MAŁA PROŚBA - JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ, DAJ W KOMENTARZU NAWET TYLKO X ALBO COKOLWIEK. BARDZO DZIĘKUJĘ :))
HAVE A NICE DAY :*