środa, 14 maja 2014

Rozdział VII

Przez chwilę wydawało jej się, że jej serce stanęło. A potem, wraz z oddechem do jej organizmu dostały się słowa Damona. Jednak dopiero gdy dotarły do mózgu, naprawdę zrozumiała.
Zabiłem go. On go zabił. On zabił własnego ojca.
- Dlaczego? - jakimiś cudem tylko to pytanie przyszło jej na myśl.
Spojrzała na swoje ręce i zauważyła, że drżą. Dziwne. Nic nie czuła. Nie odczytywała reakcji własnego ciała.
- Zrobił coś okropnego, czego nie mogłem mu wybaczyć - powiedział zadziwiająco spokojnym głosem. Sięgnął po rękę Eleny, ale dziewczyna odsunęła się od niego na drugi koniec pokoju.
- Czyli co? - spytała drżącym głosem.  Podziwiała siebie, że jeszcze walczyła, że nie uciekła.
Nie.  Tak w zasadzie to była z jej strony głupota.
- Eleno - westchnął Damon, spoglądając przez okno. Przez chwilę wydawało jej się, że jest mu trochę przykro. - Teraz już wiesz, dlaczego trzymałem swoją przeszłość w tajemnicy.
- Nie odpowiedziałeś! - zawołała, przyciskając plecy do ściany.
- Pytam po raz ostatni: naprawdę chcesz wiedzieć? - syknął, odwracając twarz w jej stronę. Znowu był zły.
- Umieram z ciekawości - rzuciła.
- Jakże pięknie powiedziane - zaśmiał się ironicznie.
Dobra. Ten facet był debilem. Przystojnym debilem.
-  Moja matka nie żyje przez mojego jakże kochanego i równie martwego ojczulka - powiedział z wyrzutem, siadając ciężko na łóżku.
- Stanąłeś w jej obronie? - spytała Elena, widząc jakiś cień szansy na pozytywny obrót tej sprawy.
Popatrzył na nią dziwnie, skanując ją wzrokiem. Spięła się mimowolnie. W jego oczach naprawdę było coś takiego... nienormalnego.
- Miałem bronić trupa? - spytał głosem wyzutym z emocji. - Nie, kochanie. Wymierzyłem sprawiedliwość.
Cisza z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej niezręczna. W końcu Elena nie wytrzymała i odchrząknęła nerwowo.
- Jak to zrobiłeś? - spytała, zamykając oczy.
- No wiesz... oszczędzę ci szczegółów - powiedział szorstko, nagle wstając. - Pójdę już - dodał, patrząc na nią chłodnym wzrokiem. Uczucie wstrętu nadal było w Elenie żywe, a szok odmawiał jakiegokolwiek ruchu. Mimo wszystko jednak zaczerwieniła się w reakcji na jego spojrzenie.
Uśmiechnął się nieznacznie, szybko jednak spoważniał. Wziął swoją kurtkę, którą zostawił poprzedniego dnia, z czarnego krzesła obrotowego i otworzył okno.
- Zgaduję, że nie chcesz mnie już widzieć nigdy więcej - powiedział spokojnie, gapiąc się w przestrzeń. - Kto chciałby przebywać z potworem?
Dałaby głowę, że w odbłysku słońca przez chwilę widziała w oczach Damona łzy.
- Nie mów tak - szepnęła, nadal nie ruszając się z miejsca.
- Więc jak mam mówić? - Elena sama już nie wiedziała, czy woli kiedy krzyczy, czy gdy mówi tak spokojnie jak teraz.
- Każdy ma szansę się zmienić - stwierdziła nieśmiało.
- Ale wiesz co? Ma szansę, ale musi żałować - powiedział, a jego klatka piersiowa poruszała się szybko. Widziała, jak mocno trzyma framugę okna, jak uwidatniają się żyłki na jego dłoni i skroniach. - A ja cieszę się, że go zabiłem. Jestem z tego powodu cholernie szczęśliwy!
Oczy Damona niebezpiecznie zalśniły, kiedy wypowiadał te słowa. Elena wzdrygnęła się mimowolnie i głośno przełknęła ślinę.
- Co ja sobie w ogóle myślałem? - spytał cicho, kręcąc głową. - Chciałem żyć normalnie. Uciec od przeszłości. Ale miałaś rację. To, co było,  jest częścią teraźniejszości. Dlatego nie ma dla mnie ratunku - stwierdził.
- Możesz spróbować - podsunęła Elena.
Damon tylko zaśmiał się gorzko.
- Boisz się mnie - stwierdził. - Nigdy mi nie zaufasz.
I znów spojrzał w jej oczy, hipnotyzując ją całym sobą. Dlaczego zawsze traciła oddech w takiej sytuacji? Bez tlenu jej mózg nie funkcjonował normalnie i podejmowała głupie decyzje.
- Nie.
I głupio gadała.
- To nie ma sensu - stwierdził.
- Zawsze jesteś taki uparty? - spytała, wreszcie ruszając się z miejsca. - Po pierwsze się uspokój.
- Jestem spokojny - zapewnił, jednak ton jego głosu świadczył zupełnie o czymś innym.
- Właśnie widzę - mruknęła, podchodząc bliżej. Była naprawdę blisko. Za bardzo wręcz. Czuła już zapach Damona i jego oddech na swojej głowie.
Dotknęła jego dłoni, która ściskała mocno drewnianą framugę okna. Poczuła chłód. Ręką była sztywna i zimna. Położyła na niej całą swoją dłoń, ale zorientowała się, że ręką Damona jest zbyt duża, aby objąć ją całą. Uśmiechnęła się lekko widząc tą różnicę.
- Uspokój się - powtórzyła.
Wypuścił powietrze z płuc z głośnym sykiem i niespodziewanie złapał ją za rękę.
- Już mówiłem - powiedział, kiedy spojrzała na niego pytająco. - Jestem spokojny.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że nie mam w zwyczaju przekreślać ludzi ze względu na ich przeszłość - wyznała Elena. Czuła się trochę dziwnie, stojąc tak blisko chłopaka. Nie, nie był to już strach.
- Nawet jeśli są mordercami? - spytał, splatając ich palce.
Dziewczyna spięła się na te słowa. Zauważyła, że straciła czucie w całym ciele. Jakby żyła w innym wymiarze, jak gdyby lewitowała.
- Nawet - odparła głosem, którego nie poznawała, choć należał do niej. - Każdy zasługuje na drugą szansę.
Zauważyła, że Damon patrzy na nią dziwnie, jakby z poczuciem winy. Pomyślała, że to dobry znak.
Telefon Eleny rozdzwonił się już drugi raz tego wieczora. Ten dźwięk przywrócił Elenę na ziemię.
- Dobranoc - powiedział jeszcze Damon, dziwnie zmienionym głosem. Rozplótł ich palce i wyskoczył przez okno.
Zanim Elena zorientowała się, co tak naprawdę się dzieje, chłopaka już nie było. Znowu.
Podeszła do telefonu i odebrała połączenie od nieznanego numeru.
- Witaj Eleno. Mówi Jenna - usłyszała formalny głos cioci.
- Cześć - wydusiła zachrypniętym głosem.
- Zobaczymy się dziś na kolacji u mnie w domu? Za godzinę? - spytała Jenna radosnym tonem. To było do niej naprawdę niepodobne.
- Jasne - odparła Elena lakonicznie.
- Cudownie. George cię odwiezie. I ubierz się ładnie.
Koniec. Usłyszała jeszcze sygnały oznaczające, że połączenie zostało zakończone.

###

Elena przez całą kolację była dziwnie otępiała i nieobecna duchem wśród obecnych na kolacji u cioci. Myślała, że będzie siedziała sam na sam z Jenną i że usiądą przy małym stoliku w kuchni, jedząc jakąś zupę. Pomyliła się. Ciotka sprosiła do swojego dość dużego domu koleżanki z pracy oraz ich towarzyszy, a także zapowiedziała przybycie jej chłopaka.
Taka rodzinna pojednawcza kolacyjka.
- Piękny obraz, prawda? - zagadnęła Elenę jakaś kobieta.
Dziewczynę tak naprawdę guzik obchodził jakiś tam obraz, który na pierwszy rzut oka mógłby przedstawiać kawałek dywanu. Kiwnęła więc tylko głową i wróciła do swojego świata.
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie myśli o Damonie.
Zatruł jej umysł. Czuła się tak, jakby owiała ją gęsta mgła i powoli ją dusiła. Zaciskała jej gardło, żołądek, osłaniała mózg, przez co traciła kontakt z rzeczywistością.
Jedna myśl nie dawała jej spokoju: Damon zabił własnego ojca. Przytłaczało ją to. Po prostu czuła się z tym źle. Może rzeczywiście powinna siedzieć cicho i nie mieszać się w przeszłość niejakiego Damona Salvatore?
Sprawdziła przed wyjściem słowo "salvatore" w tłumaczu. Oznaczało zbawcę. Jakaż ironia.
- Eleno - z zadumy wyrwał ją głos Jenny. - Chciałabym ci kogoś przedstawić.
Dziewczyna odwróciła się i u boku cioci zobaczyła wysokiego mężczyznę. Jego włosy miały kolor piasku na plaży o zachodzie słońca, a opaloną twarz pokrywał lekki jasny zarost. Oczy mężczyzny były jasnoniebieskie, jednak nie aż tak przejrzyste jak tęczówki Damona.
- Eleno, Alarick Saltzman. Kochanie, to moja siostrzenica Elena - powiedziała Jena.
Alarick miał cudowny uśmiech i chętnie to udowadniał. Wyglądał naprawdę sympatycznie. Emanował pozytywną energią i zaraził nią nawet Elenę.
- Mów mi Rick - powiedział i ucałował jej dłoń.
- Miło... - odezwała się Elena, jednak nie dane było jej dokończyć.
- Alarick jest szeryfem policji w mieście - wtrąciła Jenna. - Na pewno przyjdzie czas, kiedy poznacie się lepiej.
A potem pociągnęła mężczyznę za ramię i zniknęli za zakrętem korytarza. Widziała tylko, że Alarick posyła jej przepraszające spojrzenie. W tamtej chwili znienawidziła Jennę. Naprawdę zapragnęła być w domu.

###

- I co? - To pytanie powitało Damona zaraz po przekroczeniu progu salonu. Stefan siedział na czerwonej kanapie i obracał w dużej dłoni pustą szklankę.
- Nic - odburknął Damon, podchodząc do mahoniowego barku. Otworzył mebel i ze złością stwierdził, że jest pusty. - Wypiłeś wszystko? - syknął.
- Nie - zaprzeczył jego brat. - Schowałem.
- Oddaj. To moja whisky - powiedział ostro, podchodząc do Stefana. Tego dnia był naprawdę nie w humorze.
- Nie - odparł groźnie szatyn. - Pijesz za dużo.
- Odezwał się abstynent - warknął Damon,  wytrącając szklankę z ręki brata. Na szczęście spadła na miękki dywan.
- To jest ostatnia szklanka z zastawy matki - powiedział Stefan oschle. - Wszystkie pozostałe rozpierdoliłeś w drobny mak,  kiedy byłeś pijany. Lepiej dla ciebie,  żeby chociaż ta została.
Damon zacisnął usta w wąską linię i wbił mordercze spojrzenie w brata.
- Idę do baru - oznajmił.
- Nawet nie próbuj - powiedział Stefan lekkim tonem, podnosząc szklankę z ziemi. - Zagroziłem Mattowi, że jeśli sprzeda ci alkohol, rozwalę mu łeb.
Damon syknął tylko przeciągle i opadł na fotel naprzeciwko siedzenia Stefana.
- Znajdę sposób - powiedział cicho, uśmiechając się.
- Co tam u Eleny? - spytał Stefan, zmieniając temat. - Jak się toczy sprawa?
- Szybko - odparł Damon krótko, zakładając ręce za głowę.
- Kiedy będzie gotowa? - spytał.
- A jak myślisz? - spytał Damon, robiąc minę, jakby Stefan założył sobie właśnie bokserki na głowę. - Ta laska w ciągu tygodnia będzie moja. Może nawet wcześniej.
- No - brwi Stefana uniosły się do góry w geście podziwu. - Co jej natłukłeś do głowy?
Damon zmarszczył brwi i wbił wzrok w obraz wiszący nad kominkiem.
- Powiedziałem jej prawdę.
Stefan otworzył tylko szerzej oczy i machinalnie wstał, upuszczając szklankę, o którą wcześniej było tyle hałasu. Ta ominęła jednak dywan i uderzyła w drewniany parkiet, rozbijając się na tysiąc kawałków z brzękiem.
- Och, braciszku - skarcił go Damon, patrząc na szkło rozpryśnięte na podłodze. - To była ostatnia szklanka.
- Powiedziałeś jej prawdę?! - zawołał Stefan, nieźle wkurzony. - Czy ty masz mózg, czy może usmażył ci się przez te fajki?
- Nie powie nikomu - zapewnił.
- Jaką masz pewność, co? - syknął chłopak, podchodząc do brata. - Dobrze wiesz ,że gdyby nie Alarick, siedzielibyśmy w pierdlu.
- Elena nikomu nie powie - powtórzył trochę ostrzej. - Jest przekonana, że mi pomaga. Mam wszystko pod kontrolą - powiedział, patrząc mu w oczy. A potem przeniósł wzrok na podłogę i skrzywił się lekko. - Sprzątnij to.
- Idiota - warknął Stefan i poszedł na górę.
- Kiedy już zdobędę pamiętnik, będziesz mnie całował po stopach! - zawołał jeszcze Damon i z niesmakiem popatrzył na ostatnią, już zniszczoną, pamiątkę po mamie. Szklanka leżała rozbita na drobne kawałki. Jak on.
Nigdy w życiu nie czuł się tak dziwnie.
Droga mamo... - pomyślał.
A potem machnął ręką i zamknął oczy.

###

WITAM WAS SMUTNO.
TO, CO SIĘ STAŁO ŻE STEFANEM PRZECHODZI LUDZKIE POJĘCIE XC
SMUTAM. BOLI MNIE GŁOWA I PIEKĄ OCZY ( Z PŁACZU M.IN.) xC
ALE POMYŚLAŁAM, ŻE DOTRZYMAM SŁOWA :)
TAKIE ZRYTE COŚ... KURDE, WYBACZCIE X (
xxx

8 komentarzy:

  1. No nie wierzę.. Elena tak uroczo zachowała się w stosunku do Damona.. Jest gotowa mu zaufać nawet po otrzymaniu takiej informacji o jego przeszłości :(
    Co mają znaczyć słowa Damona "Ta laska w ciągu tygodnia będzie moja"? Tylko mi nie nie mów, że on się nią tylko bawi i wykorzystuje do zdobycia tego pamiętnika.. Coś tam jednak musi do niej czuć..

    Wspaniale odpisałaś początkową scenę, zaraz po wyjawieniu prawdy przez Damona. Było to coś innego. Tajemniczego, a zarazem z dużą dozą uczucia i zaufania.
    No przecież jemu nie może chodzić tylko o ten pamiętnik -.-

    Także ten.. Dziękuję za kolejny wspaniały rozdział. :* Mam nadzieję, że kolejny pojawi się w przeciągu tygodnia.. Wiem. Za dużo wymagam. :<

    Życzę dużo weny kochana..
    Pozdrawiam :****

    PS. Dziękuję za miły komentarz na moim blogu <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie ja mam zaległości, przepraszam, przepraszam, przepraszam, lecz dopiero w drugiej połowie tygodnia mam czas. Tak więc.... Zaintrygowała mnie cała sprawa Damona i jego ojca... No tego się nie spodziewałam. No i ten cholerny pamiętnik... I on ją bajeruje tylko dla jakiegoś tam pamiętnika? Nie podoba mi się to, oj nie podoba. No cóż, czekam na ciąg dalszy, żeby móc dalej coś komentować i oceniać.
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja kochana blogerko!

    Przepraszam, ze tak długo nie komentowałam, ale już jestem i mam zamiar wyrazić swoją opinię :)
    Rozdział niesamowity (tak samo, jak ostatni), ale to słyszysz pewnie już nie pierwszy raz, dlatego muszę się trochę rozpisać.
    Cieszę się, ze Elena, jak tylko usłyszała prawdę, nie wywaliła Damona na bruk. Teraz sprawdziła się moja teoria, że Damon tak naprawdę jest zagubionym, zamkniętym w sobie chłopcem. Wzruszyłam się w momencie: "- Chcę ci tylko powiedzieć, że nie mam w zwyczaju przekreślać ludzi ze względu na ich przeszłość - wyznała Elena. Czuła się trochę dziwnie, stojąc tak blisko chłopaka. Nie, nie był to już strach.
    - Nawet jeśli są mordercami? - spytał, splatając ich palce.
    Dziewczyna spięła się na te słowa. Zauważyła, że straciła czucie w całym ciele. Jakby żyła w innym wymiarze, jak gdyby lewitowała.
    - Nawet - odparła głosem, którego nie poznawała, choć należał do niej. - Każdy zasługuje na drugą szansę".
    Mrrrrr..... :3 To było takie słodkie!
    Boże, jak ja nienawidzę Jenny w Twoim opowiadaniu! Nie mam Ci nic za złe, ale dlaczego ona jest taka wredna? Umieściła Elkę w jakimś pieprzonym internacie!
    Ogólnie cały rozdział to cud, miód, malina. Nic dodać nic ująć.
    Przesyłam całuski, życzę duzio weny i (jak zwykle) ze zniecierpliwieniem czekam na NN.

    Tak przy okazji zapraszam Cię na mój nowy blog o Delenie:
    it-is-not-our-destiny-delena-blog.blogspot.com

    Jestem początkująca i czekam na jakiś komentarz. Uwaga od tak wprawionej pisarki na pewno mi się przyda ;)
    Pozdrawiam
    Delena4ever

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham cię *o* Poważnie, jak ty tworzysz te zarąbiste rozdziały? Podaruj trochę talentu i pomysłowości. Wybacz, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, już go przeczytałam i jestem wniebowzięta. Bardzo mnie zaskoczyła wieść, że Damon zabił swojego ojca :o Ale podał powód i ja się mu nie dziwię. Biedny :c Cieszę się, że Elena nie zaczęła krzyczeć ani go nie wyrzuciła z domu. Fajnie postąpiła i to jak go uspokajała. Kocham taką wersję Eleny :3 Dobrze, że go nie skreśliła. Złapanie go za rękę i ich wzajemne przyciąganie *.* Damon nie może chcieć jej tylko wykorzystać do zdobycia pamiętnika, ja wiem, że musi mu w pewnym stopniu na niej zależeć. Mam nadzieję, że dodasz szybko nowy rozdział :* Jesteś niesamowita! :)
    Przesyłam wenę :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Tak przy okazji, chciałam się Ciebie zapytać, kiedy dodasz NN na The winner is only one? Jesteś moją idolką i każdy Twój kolejny rozdział jest pożywką dla mojego umysłu i ducha. Uczę się od ciebie i mam święto przez cały dzień oraz uśmiech wymalowany na twarzy, kiedy tylko wrzucasz kolejnego posta. Przesyłam całuski i dużo weny.
      Delena4ever
      PS Obiecuję, że od teraz będę komentować każdą Twoją NN (jak nie, możesz lać po mordzie :D).
      PPS Gdybyś tak mogła zajrzeć na mojego nowego i pierwszego bloga "na poważnie" i udzieliła mi kilka rad, to tutaj masz link:
      it-is-not-our-destiny-delena-blog.blogspot.com
      Z góry dzięki :)

      Usuń
    2. Boże! ja głupia :) W końcu nauczyłam się, jak nie pisać swojego imienia i nazwiska w nicku XD

      Usuń
  5. Hej, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale brak czasu, itd. ;/
    Rozdział bardzo fajny, podobał mi się i fajnie, że Damon powiedział prawdę Elenie.
    Mam też nadzieję, że mimo tego, że ją wykorzystuje zakocha się w niej.
    Stefana nie lubię i pewnie lubić nie będę.
    Czekam na nn i więcej fajnych scen z Elką i Damonem.
    Pozdrawiam. :)
    ________

    Zapraszam serdecznie do siebie na nowy rozdział.

    nie-jestem-nia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy rozdział ? Ja już wysiedzieć nie mogę i tylko czekam na NN. :*

    OdpowiedzUsuń