niedziela, 12 października 2014

Rozdział XVI

Drogi Pamiętniku!
Zazwyczaj jest tak, że najbardziej doceniamy coś, kiedy to stracimy.
Kiedy jeszcze rodzice żyli, często się z nimi kłóciłam, robiłam im na złość. Ale teraz, kiedy ich nie ma, bardzo chciałabym, by choć jeszcze raz tata mógł mnie zganić za późny powrót do domu, chociaż nie widziałabym w tym nic złego, albo by mama jeszcze choć raz przypomniała mi o obowiązku umycia naczyń.
To się jednak nie stanie.
Ale wiesz co? Dowiedziałam się, że jestem adoptowana. I moi rodzice żyją, a nawet mam siostrę!
Przez pewien czas wmawiałam sobie, że nikt nie zastąpi tych, którzy mnie wychowywali. Że Isobel i Katherine nie stworzą dla mnie tego, co stworzyli Miranda i Grayson.
Ale czy wszyscy są idealni? I czy to nie grzech nie wykorzystać takiej okazji do względnie normalnego życia? Czy choć przez parę dni, żeby spróbować, nie mogę udawać szczęścia?
Bo wiem, że nigdy tak do końca nie będę w pełni szczęśliwą osobą. Zbyt wiele żalu i smutku osiadło na dnie mojego serca, czy też duszy (nie wiem, gdzie magazynują się one w ciele człowieka). Ale wiem, że może być choć w części dobrze. Tak jak jest, gdy przebywam z Damonem. Przy nim zapominam o całym złu tego świata. Zapominam, dlaczego mam się bać życia i do czego to wszystko prowadzi. Przy Damonie po prostu czuję, że jestem ważna, czuję, że żyję. Dlatego nikt nie będzie mi wmawiał, że on jest śmiercią.
A nawet jeśli jest, to specjalnie dla mnie ubiera ciemny płaszcz przykrywający białe kości i zostawia kosę w domu, by pilnował ją piekielny pies.
XX

###

Stefan obudził się wcześnie rano, kiedy słońce dopiero wyszło znad horyzontu i swoją bladą poświatą zaczęło omiatać zimne wieżowce i liczne domy na obrzeżach Waszyngtonu. Chłodne powietrze owiało jego ciało, gdy wyskoczył spod pościeli. Przeczesał dużą dłonią zmierzwione po odpoczynku włosy i stanął przed lustrem, by przypatrywać się przez dłuższą chwilę swojemu ciału, nad którym codziennie intensywnie pracował.
Przez otwarte okno dochodziły typowe odgłosy miasta: jeździły samochody, gdzieś tam ujadał pies, w odpowiedzi na co odezwał się po chwili Killer.
Brata nie było w domu.
Takie rzeczy się czuło. Może to przez jakąś energię czy wibrację... Stefan nie wiedział. Ale miał pewność, że Damon nie wrócił do domu.
Potrafił wyczuć, kiedy był w mieszkaniu i nie było to dla niego dziwne. Niezwykłym było jednak to, że dochodziła piąta rano. Damon zazwyczaj nie wstawał tak wcześnie. Cóż, nigdy nie wstawał o tej porze. A to oznaczało tylko jedno: nie wrócił na noc.
Stefan mimo wszystko martwił się o brata, który był cholerykiem i przez to często wpadał w kłopoty. Oczywiście zawsze sobie jakoś radził, ale ileż można mieć szczęścia?
Dlatego Stefan, zamiast najpierw pójść do łazienki, wyciągnął telefon spod łóżka.
Oprócz paru nieistotnych powiadomień, zobaczył, że dostał nową wiadomość od brata. Z bijącym sercem otworzył ją, szykując się na najgorsze.
Jednak wiadomość nie tyle go przeraziła, co zdziwiła.
Katherine? Jaki problem mógł być z Katherine? Przecież już dawno usunęła się z ich życia. Prawda, była wścibska i zawistna, ale...
Ale.
Stefan zrozumiał.
Ale była podobna do Eleny.
Uśmiechnął się sam do siebie, a po chwili z jego gardła wydobył się chichot. Rzucił telefon na łóżko i udał się do łazienki.
Jak zwykle odwalał czarną robotę za Damona. Stefan nie zdziwiłby się, jakby okazało się, że Katherine już opowiedziała Elenie o swoim związku z Damonem, który,  szczerze mówiąc, w ogóle nie miał przyszłości.
Letnia woda i przyjemny zapach żelu pod prysznic nieco go rozluźniły.  Mógł spojrzeć na sprawę z innej perspektywy.
Katherine naprawdę była zraniona, gdy Damon ją porzucił. Był przy tym. To był dzień, kiedy przenosili się do Nowego Jorku. Po prostu powiedział jej, że nigdy jej nie kochał - szczera prawda.
A teraz? Co? Spotkał Elenę. I była ona cholernie podobna do Katherine.
Podejrzanie podobna.
I chyba nawet były w podobnym wieku.
Stefan ubrał się w zwykły podkoszulek i dresy. Na nogi założył sportowe buty, jak zawsze do biegania.
Podjął decyzję o pomocy bratu. W końcu Damon rzadko prosił go o pomoc w związku z kobietami.
Ale kiedy wyszedł na dwór, wraz z rześkim powietrzem do jego mózgu dotarła nowa myśl. Podrapał się po głowie i uśmiechnął sam do siebie, rozglądając po okolicy.
Tylko gdzie, do jasnej słonecznej, była Katherine?!

###


Elena nigdy wcześniej nie pomyślałaby,  że będzie się tak czuła. Jak?
Dziwnie.
Była szczęśliwa, ale szczęśliwa do tego stopnia, że przeradzało się to w jakiegoś rodzaju nostalgię, a nawet smutek - że już nigdy nie będzie lepiej. Że to, co przeżywa,  nigdy się już nie powtórzy. A na pewno nie będzie lepsze.
Przerażało ją to.
Przerażała ją własna, kobieca psychika.
A Damon jak zwykle niczym się nie przejmował i spokojnie spał.
Elena zdążyła się umyć, ubrać i uczesać. Zajęło jej to trochę czasu, ale chłopak nadal się nie obudził. Był jak kamień. Serio. Jego mięśnie były twarde jak kamień, dusza też. Niezłomny. Niezniszczalny. Taki właśnie był Damon Salvatore.
Jak kamień.
Jeśli raz wrzuciło się go do jeziora, przepadał na wieki.
- Damon - powiedziała Elena, dość cicho, ale tak, by go obudzić. Nawet się nie poruszył.
Szturchnęła go.
Nic. Zero reakcji.
Zrobiła to jeszcze raz, ale mocniej.
Usłyszała mruknięcie, przez które zrozumiała niecenzuralne słowo.
- Damon proszę - powiedziała, kładąc się obok i przytulając mocno. Tego dotyku nigdy nie miała dość.
Niespodziewanie chłopak złapał ją dużymi dłońmi w pasie i zaraz znalazł się tuż nad nią.
- Nie budź mnie tak - powiedział cierpko. Ale kto z rana nie bywa zły?
- Dobrze, wasza wysokość - prychnęła Elena, mrużąc oczy. Jednocześnie poczuła, że ciało Damona coraz bardziej naciska na jej ciało, a ona zagłębia się w pościel. Wszystko pachniało Damonem: poduszka, cienka kołdra, on sam. Upajała się tym, aż rumieńce wyszły na jej bladą do tej pory twarz. Patrzyli sobie w oczy i żadne przez bardzo długą chwilę nie mogło się poruszyć. Błękit i brąz. Niebo i Ziemia. Woda i Skały. Dwa różne światy.
A może nie takie różne?
Bo dwie rzeczy na pewno były w tych istotach wspólne: róż ust i jedwab pod palcami, gdy się ich dotknęło. Oraz jedna część serca, ta sieroca.
Bo to nieprawda, że ludzie są różni. W każdym z nas jest coś podobnego. Bo Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo: każdy czuje. Ma sumienie.
Tylko nie wszyscy go słuchają.

###

Stefan pomyślał, że to chyba jego szczęśliwy dzień. Najpierw znalazł studolarowy banknot na siedzeniu w restauracji gdzie jadał śniadania, gdy nie było u nich Marii.
A potem, kiedy już kończył naleśniki, przesiadła się do niego dziewczyna.
Najpierw pomyślał, że to Elena. Ale zdziwił się, co mogłaby robić w tym miejscu o tak wczesnej porze.
A potem podniósł głowę i delikatnie przeżuwając jedzenie, zatrzymał spojrzenie na ciemnoczerwonych ustach brunetki. Poczuł nagłą chęć dotknięcia ich i starcia warstwy szminki, a następnie ucałowania tych ust, najpierw delikatnie, potem mocniej, namiętniej...
- Miło cię wiedzieć, Stefan - wymruczała Katherine. Dopiero wtedy chłopak spojrzał w jej czekoladowe oczy.
- Chciałbym powiedzieć to samo, ale.. - odparł, kręcąc głową i uśmiechając się pod nosem.
- Co tam? - spytała Kath, przybliżając się do Stefana. Figlarnie oblizała usta, ale szminka pozostała nietknięta. - Ostatnim razem gdy się widzieliśmy niezłe było z ciebie ziółko - dodała niby od niechcenia.
- Ostatnim razem - zaakcentował i uśmiechając się, odłożył widelec. Nagle stracił apetyt. Postanowił dowiedzieć się, ile wie Katherine i co może zrobić, by pomóc bratu. - Powinnaś pogadać raczej z Damonem -wymruczał.
Kath ujęła jego dłoń, prezentując prezentując czerwone paznokcie. Zaczęła ją delikatnie masować, jednocześnie nie zrywając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
Uśmiechnęła się lekko, a potem zadrasnęła dłoń Stefana paznokciem, aż do krwi.
- Dobrze wiesz, co jest grane - syknęła Katherine z ironicznym uśmiechem na twarzy. - Przestań pieprzyć, Stefan i zachowaj się jak mężczyzna - wysyczała mu prosto w twarz.
- O co ci chodzi? - spytał, wyrywając rękę i rozsmarowywując mały ślad krwi na grzbiecie dłoni.
- O Damona i Elenę - odparła rzeczowo. - Są idiotyczną i patologiczną parą - prychnęła.
- Są normalną parą - zaprzeczył Stefan chłodno, zaciskając zęby. Katherine zaczynała go irytować, a dodatkowo coś zawsze go w niej pociągało. Jego frustracja rosła wprost proporcjonalnie do jego głodu.
- Jasne - bąknęła Katherine. - A ty nie czujesz się winny ze względu w na swoją przeszłość - powiedziała, puszczając mu oczko.
Stefan poczuł. jak zalewa go krew.
- Ale postanowiłam pozwolić Elenie się wyszaleć ze względu w na zaistniałe okoliczności...
Stefana zamurowało. Ta suka nie miała prawa wiedzieć o planach jego i Damona. Ich wyjazd, wraz z celem wejścia w posiadanie pamiętnika, miał pozostać w ścisłej tajemnicy, zwłaszcza przed Eleną.
Stefan odchrząknął, chcąc ukryć zakłopotanie.
Z pomocą przyszedł mu kelner, niejaki Matt. Podczas odbierania zamówienia od Katherine uważnie się jej przyglądał i wyglądał na zmieszanego, aż w końcu odszedł, co chwilę kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Nie wszystkie związki kończą się happy endem - powiedział Stefan, unosząc brwi.
- A szkoda - prychnęła Katherine. - Bo chciałabym dla Eleny jak najlepiej. To moja bliźniacza siostra, choć trochę ciotowata - wyznała, bawiąc się pierścionkami.
- Przykro mi - bąknął Stefan. W sumie to nawet nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Czyżby Damon wyznał Elenie, że wyjeżdżają, a ta wyżaliła się Kath? Nie taki był ich plan. Mieli się "ulotnić jak trujący gaz", jak to ujął Damon. Zabijając wszystkich, których tu spotkali. Ale w przenośni, oczywiście.
Damon zawsze działał spektakularnie i z rozmachem.
- A skąd ty w ogóle wiesz o Elenie? - zdziwiła się Katherine, mrużąc oczy i przyglądając mu się badawczo.
Stefan zaczął gorączkowo myśleć. Różne elementy zaczęły się składać w całość, jeszcze nielogiczną, ale...
- Wydaje mi się, że mówimy o czymś zupełnie innym, Katherine - powiedział, ważąc słowa.
Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała na niego dziwnie, jakby zaskoczona.
- Acha - mruknęła, krzyżując ręce na piersiach. Jej czerwone usta ułożyły się w cienką linię.
Stefan kiwnął głową.
- W takim razie... Co z Eleną? - spytał zaciekawiony. Sądząc po minie Katherine nie było to nic dobrego.
- Informacja za informację - zażądała.
Matt postawił przed dziewczyną kubek kawy, lecz nawet nie drgnęła.
- Nie mogę nic powiedzieć - odparł Stefan chłodno. Z żalem spojrzał na swoją, zimną już kawę.
- W takim razie bujaj się kochany - odparła Katherine z krzywym uśmiechem. - Możesz sobie wypić to coś - gestem wskazała na kubek i skrzywiła się. - Preferuję bez cukru, a ta aż śmierdzi słodyczą.
Stefan uśmiechnął się mimowolnie. Wiedział, że Kath tylko szuka pretekstu, by jak najszybciej wyjść.
- Dobrze - odparł z uśmiechem. Katherine być może była chamska, ale jednocześnie urocza. I miała zgrabny tyłek.
- Przyszłam tu porozmawiać... Ale to najwyraźniej nie ma sensu. I tak byś mi pewnie nie pomógł - powiedziała. - Byłam idiotką.
Katherine wzięła czarną torebkę i kołysząc biodrami wyszła z lokalu.
Stefan, zanim zorientował się, że miał ją mieć na oku i zanim zapłacił za śniadanie, stracił ją z oczu.

###

Matko.
Obiecałem Ci, że znajdę pamiętnik.
I mam go.
Ale co najważniejsze, jestem bogaty. Jutro wyjeżdżamy ze Stefanem do Włoch, gdzie nasz dom. Nowy dom. Odnowimy go za pieniądze ze spadku po pradziadku. Tak jak mówiłaś, testament był w jego pamiętniku. Zaczniemy od nowa, od zera.
I przysięgam, nie będę myślał, co zrobił ojciec, ani co ja zrobiłem. Muszę w końcu przejść katharsis.
Osobą, która może cholernie namieszać, jest Katherine, siostra Eleny. Nie potrzebuję klubu mściwych dziewic depczących mi po piętach, dlatego nikomu nie mówię, gdzie jedziemy. Nawet Rickowi. Nawet Elenie.
Nikomu. Będziemy razem, tylko ja i mój brat. I jak mówiłem, spróbujemy stworzyć od nowa coś, co umarło razem z Tobą.
Jest mi przykro, że muszę Cię tu zostawić samą. Nie ufam ani jednej ciotce na tyle, by powierzyć jej opiekę nad Waszym grobem, więc niestety, dopóki nie wrócę, nikt raczej nie pofatyguje się, by zgrabić liście czy zapalić świecę.
Nie oczekuj, że się pomódlę. Nie jestem tego typu człowiekiem. Ale Ty chyba byłaś na tyle dobra, że modlitwa nie jest Ci potrzebna.
Więc trzymaj się, tam na dole, czy u góry...
Tęsknię,
          Damon.

Mały płomyk światła rozjaśnił mrok na cmentarzu przy nagrobku Salvatore'ów. Ogień wydobywający się z zapalniczki dotknął koperty i otulił ją pomarańczowym płomieniem. I tak kilkanaście razy, aż obok nagrobka pozostała tylko kupka popiołu, a obok niej bukiet czerwonych róż.
Stefan nie pytał brata, co zawierały listy. Nie chciał wiedzieć. Pozwolił Damonowi spalić je w spokoju.
- Powiedziałeś Elenie, że wyjeżdżasz? - spytał, gdy Damon podniósł się z ziemi i ruszył w stronę wyjścia z cmentarza.
Czarnowłosy milczał.
Przypomniał sobie pierwsze spotkanie z dziewczyną. Uratował jej życie. Umierała. Jedną nogą była już na tamtym świecie.
A potem spotkał ją pod barem. Bała się go i wkroczył Klaus, jego stary kumpel, obrońca uciśnionych za dychę. Odwiózł ją do domu. A potem.. Tak bardzo przypominała mu Katherine! Dla tamtej dziewczyny stracił głowę, choć nigdy jej tego nie powiedział. Nie mógł zapomnieć o Kath, dopóki nie pojawiła się Elena.
Była piękna, inteligenta... Cholera, była perfekcyjna!
Ale mówi się trudno. Nie chciał zmieniać życiowych planów przez kobietę.
- Nie powiem jej tego - odparł chłodno.
Stefan przystanął i ze zdziwieniem obserwował, jak jego brat idzie po ścieżce i coraz bardziej zatapia się w mrok.
Chciał mu pomóc, ale... To Damon miał zapalniczkę, to on niósł jedyne źródło światła.
Tylko sam mógł się uratować.

###

HEEJ !😍
NA POCZĄTKU PO PROSTU PRZEPROSZĘ. NIE BĘDĘ SIĘ TŁUMACZYĆ, PO PROSTU NIE DAŁAM RADY WYROBIĆ SIĘ WCZEŚNIEJ.
KOMENTARZ MOTYWUJE, KAŻDA UŚMIECHNIĘTA BUŹKA, SERIO XD
DZIĘKI Z GÓRY ;)
TEN BLOG ZMIERZA KU ZAKOŃCZENIU. JESZCZE KILKA ROZDZIAŁÓW, SPOKOJNIE. ALE POTEM JESTEM NIEMAL PEWNA, ŻE ZACZNĘ PISAĆ KOLEJNĄ HISTORIĘ, TYM RAZEM O WAMPIRACH ITP. XD
BRAKUJE MI TEGO :3
XX