niedziela, 2 marca 2014

Rozdział I

- Elena!
Słyszała przyjaciółkę doskonale,  lecz ignorowała ją na całego. Pouczające komentarze Bonnie były w tym momencie czymś zbędnym. Teraz liczyła się zabawa - znów przywarła ciałem do chłopaka,  którego imienia nawet nie znała,  ale to było bez znaczenia. Muzyka dudniła w jej uszach, a przez ciało co chwilę przebiegały dreszcze.
- Do jasnej cholery,  kobieto! - Bonnie nie zamierzała ustąpić.  Elena poczuła na swoim ramieniu drobną dłoń przyjaciółki,  ale była zbyt pijana, żeby ją odtrącić.
Bennettówna wyprowadziła ją przed lokal,  w którym bawiły się tego tego wieczoru jeszcze z Caroline Forbes.
- Daj mi spokój - warknęła Elena, siadając na schodach. - Chcę się dobrze bawić. Chociaż raz w życiu.
- Wiesz, że bierzesz leki. Nie powinnaś była pić!  - zawołała Bonnie. - Boże,  jeśli ci się coś stanie... To będzie moja wina. Jedziemy do szpitala. Natychmiast.
- Uspokój się - prychnęła Elena. - Czuję się dobrze.  Lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet lepiej niż wtedy, kiedy żyli jeszcze rodzice i mój brat... Pamiętasz Jeremiego?  - spytała, patrząc w brązowe oczy przyjaciółki.  Z powodu pijaństwa nie dostrzegła w nich bólu. - Jasne, że tak. To przez ciebie przedawkował. Bo go rzuciłaś.
- Przestań - powiedziała Bonnie,  starając się pohamować łzy. Doskonale wiedziała,  że Elena jest odurzona i nie mówi naprawdę tego, co myśli.  Ale Bonnie była wrażliwa. Te słowa sprawiały jej nieopisany ból.
- Ale nie chcę - zaprotestował Elena,  wstając ze schodów i zataczając się na wysokich szpilkach. - Wracam do środka.  A ty, beznadziejo w brzydkiej sukience, jedź lepiej do domu. Tatuś na ciebie czeka z kolacją. A mamusia ścieli ci łóżeczko różową kołdrą.
- Dobra!  - krzyknęła Bonnie. - Daj znać,  kiedy się w końcu ogarniesz i zrozumiesz, że opijanie śmierci bliskich nic nie da!
A potem dumnym krokiem odeszła w stronę parkingu.
Elena uśmiechnęła się triumfalnie i podtrzymując się barierki weszła z powrotem do klubu. Rozejrzała się po wnętrzu,  szukając tej lepszej i zabawniejszej przyjaciółki,  blondynki, Caroline.
Nigdzie nie mogła jej dostrzec,  więc usiadła przy stoliku. Przeczesała dłonią kasztanowe, długie włosy i jeszcze raz oglądneła się za Caroline. W końcu ją dostrzegła - tańczyła z jakimś blondynem w kącie sali.  Ale tańcem do końca nazwać tego nie można było. Skleili się lepiej, niż zrobiłoby to super glue.
Po kilku minutach Elenę zaczęła boleć głowa. Muzyka nagle stała się zbyt głośna i denerwujaca. Poczuła,  że zbiera ją na wymioty.
Jak najszybciej mogła zrobić to w szpilkach,  wyszła na zewnątrz. Tam ściągnęła buty i bez zastanowienia wyrzuciła je gdzieś w krzaki.
Na chwilę przed oczami pojawiły się jej czarne plamy i prawie prawie się przewróciła.
- Bonnie! - zawołała.  Po kilku nieudanych próbach zawołania przyjaciółki przypomniała sobie,  że Bonnie wróciła do domu. Na Caroline tez raczej nie miała co liczyć. Postanowiła wrócić do domu na własną rękę.  Albo może: na własne nogi.
Droga prowadziła przez ulicę Barkel,  która była w całości oświetlona przez lampy uliczne. Ten odcinek nie przysporzył Elenie większych kłopotów. Gorzej było już z tą częścią,  która prowadziła przez las.
Mimo letniej pory ta noc była zimną  Elena włożyła skostniałe ręce do kieszeni czarnych dżinsów i skuliła się,  jak najbardziej mogła.  Czuła się tak, jakby wiatr chciał dostać się do jej kości. Zadrżała,  ale nie wiedziała, czy z zimna,  czy z powodu dziwnego uczucia, które ogarnęło jej płuca i gardło. Wzięła głęboki oddech,  ale to nic nie dało. Poczuła,  że brakuje jej tlenu. Szlag. Mogła posłuchać tej panikary.
Zdecydowała się usiąść na środku leśnej ścieżki.  Pozostało jej się modlić,  aby ktoś ją znalazł.  Przez drżące ręce nie mogła nawet wyjąć z kieszeni telefonu.
Świat przed nią zawirował,  a ciemność nabrała złowrogiej głębi. Naprawdę,  nie mogła oddychać. Rozpaczliwie próbowała się jakoś ratować, ale nie dała rady.
Zemdlała.
Nie była pewna, co się stało,  kiedy się ocknęła. Nie wiedziała,  co się dzieje. Dopiero,  kiedy do jej umysłu dotarło,  że ktoś odsuwa swoje wargi z jej ust, otworzyła oczy.
- Spokojnie - usłyszała głos mężczyzny. Nie mogła go zobaczyć ze względu na egipskie ciemności,  ale on najwyraźniej dostrzegł,  że otworzyła oczy. - Pogotowie już jedzie.
A potem pamiętała już tylko dziwne pikanie i głosy innych facetów,  wśród których nie czuła się bezpiecznie. Pogotowie,  pomyślała. Bonnie, przemknęło jej przez myśl. I ten chłopak na ścieżce.  Chciała mu podziękować,  ale nie zdążyła.  Czy kiedykolwiek będzie miała taką szansę?
A potem znowu odpłynęła, myśląc o smaku jego ust, który dziwnie pozostał w jej pamięci.

8 komentarzy:

  1. "I jak?"- Jeszcze pytasz? Jest świetnie! :D Końcówka mnie tak zainteresowała, że nie wierzę, że rozdział się skończył. Mam przeczucie, że mężczyzna, który ja znalazł to Damon :3 Ja wiem, że jeszcze mu zdąży podziękować :) Przedstawiasz nam całkiem inną wersję Eleny i mimo że zachowała się strasznie wobec Bonnie, to całkiem mi się taka spodobała ^^ Bardzo zaskoczyła mnie informacja o śmierci Jeremiego :o Skoro ona straciła całą rodzinę to nie dziwię się, że tak się zachowuje. I jeszcze te leki bierze, szkoda mi jej trochę, ale może pewien PAN( czyt. Damon) się nią zaopiekuje? :D Oby! *.* Czekam niecierpliwie na nn ;)
    Życzę weny :*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale detektyw, no no :D
      Dziękuję ślicznie !!! <3

      Usuń
  2. Super Rozdziałek :) Gratulacje :* Strasznie mnie już wciągnęłaś w czytanie :P Genialne Nie mogę się doczekać nowej Notki :** Pozdrawiam i Życzę Dużoo Weny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz, i nie piszę tego, żeby jakoś Ci się "przymilić", ale naprawdę tak uważam. Wszystko było takie spójne, że przeczytałam to jednym tchem. Ciekawa jestem kim jest ten mężczyzna, ale chyba najbardziej mnie interesuje to jak wygląda przyjaźń Eleny i Bonnie. Nie wiem, dlaczego to zwróciło moją uwagę... Chyba powiązane jest to z moimi doświadczeniami... :P
    W takim razie życzę weny, zapisuję Twój blog w polecanych i pozdrawiam,
    Kinga.

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się Twój styl pisania, czyta się lekko i przyjemnie :D Co do historii, to też całkiem ciekawa. Elena została ukazana jako kompletnie załamana dziewczyna po stracie rodziców i brata, która próbuje zapomnieć dzięki alkoholowi. A jak wiadomo, alkohol nie jest dobrym "przyjacielem". Bonnie jako ta moralna i ułożona dziewczyna. Natomiast Caroline, szalejąca na całego :D
    Czyżby tym tajemniczym, pomocnym nieznajomym okazał się Damon? *.*

    Pozdrawiam i życzę weny!;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Niestety, nie widzę zakładki "spam/reklamy", więc muszę tutaj pisać :< Serdecznie Cię zapraszam na pierwszy rozdział na moim blogu.
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń