środa, 19 marca 2014

Rozdział II

Elena tylko czekała na to, aż będzie mogła wrócić do domu. Wprawdzie mieszkanie na ulicy Maple było już od miesiąca puste, ale przyzwyczaiła się do samotności. Wolała ją od codziennego zgiełku i rozgardiaszu w szpitalu. Miewała tam momenty, kiedy miała ochotę przyłożyć komuś bez powodu, ale powstrzymywała ją zwykła ludzka słabość. Wkurzajacy doktor, w końcu  po trzech dniach, zgodził się ją wypuścić. Chyba dlatego,  że działała mu na nerwy.
- Jeszcze jeden taki wybryk, a zawiadamiam kogo trzeba - powiedział tym swoim śmiesznym głosikiem, w ogóle nie pasującym do szerokich barów.
Nie musiał tego mówić.  Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu,  iż mogła umrzeć. Jeszcze nie była taką idiotką.
Klucz ze zgrzytem przekręcił się w zamku i weszła do swojego domu. Rzuciła czarną torebkę, którą przywiozła jej do szpitala Bonnie, na ziemię. Rozpaliła ogień w staroświeckim kominku w salonie i od razu zrobiło się przytulniej. Usiadła ma kanapie i owinęła się kocem.
Przypomniała sobie, kiedy to, będąc w podobnej pozie, rozmawiała ze swoim bratem, Jeremym. O czym?  O życiu.  Że jest do bani i bez sensu bez rodziców. O Niebie - czy istnieje?
O związkach. Jeremiego kilka godzin wcześniej rzuciła dziewczyna, nie kto inny, jak Bonnie Bennet, przyjaciółka Eleny. A ona była sama. Znowu. Matt rzucił ją, bo się rozpiła i zmieniła,  jak to określił. Następnego dnia Elena znalazła ciało Jeremiego w łazience. To był złoty strzał.
Ogień w kominku zaczął dogasać, ale jej niespecjalnie chciało się ruszyć z miejsca. Tak było jej dobrze - samej,  otulonej szczelnie kocem, na kanapie.
Jakiś głos podszepnął jej, że może zadzwonić do ciotki, do Waszyngtonu. Chociaż Jenna i tak nie miałaby dla niej czasu. Jak zwykle wymigałaby się sprawami biznesowymi. Dlatego znowu zderzyła się brutalną rzeczywistością - została cholernie sama. Sama w tym ogromnym domu.

                         ########

Z lekkiej drzemki wzbudził ją telefon.
- Czego? - rzuciła zaspanym głosem,  gdy zorientowała się, że dzwoni Caroline.
- Elena! Skarbie, jak tam? - zaszczebiotała radośnie dziewczyna po drugiej stronie linii.
- Może być - odparła. Tak naprawdę to było fatalnie, ale w życiu nie powiedziałaby tego Caroline.
- To epicko! Bo zapraszam cię do Grilla!  Teraz - niemal wykrzyczała.
- Nie mogę - odparła stanowczo. Powróciło wspomnienie ciemnej ścieżki i zwrotów głowy.
- Nikt ci nie każe od razu pić - westchnęła Caro. - No dalej. Będzie Bonnie. I Matt, a nawet Klaus...
Słuchając imion najlepszych kumpli, nieświadomie wstała. Wahała się tylko przez moment. Nikt ci nie każe pić,  Eleno Gilbert. Luz.
- Będę - oznajmiła i się rozłączyła.
"Jeszcze jeden taki numer i..."
Och. Zamknij się.

                          ######

W Grillu tego wieczoru był spory tłumek. Większą część gości stanowili jednak dojrzali mężczyźni.  Była sobota,  jedyny dzień wolny dla ludzi uwięzionych w pracy. A potem tylko niedziela, i znów tygodniowy maraton.
Caro i reszty jeszcze nie było - ich stolik stał pusty,  czekając na paczkę znajomych. Elenie nie usmiechało się siedzieć samej, więc podeszła do baru i usiadła na wysokim krzesełku. Jej czarna rozkloszowana sukienka na ramiączkach ułożyła się tak, że widoczne były jej szczupłe i długie nogi.
- Whisky - powiedziała z przyzwyczajenia, zanim zorientowała się,  co robi.
- Przepraszam - jakiś koleś przychylił się nad ladą i złapał barmana za ramię. - Dla tej pani cola z lodem.
Elena spojrzała na mężczyznę z wyrzutem. Nie patrzył na nią,  ale chyba domyślił się,  jaka jest jej mina, bo uśmiechnął się sam do siebie.
Miał czarne, półdługie włosy, które wyglądały tak, jakby po prostu przeczesał je parę razy palcami. Jego cera była blada, a na brodzie miał lekki zarost. Wyglądał jak jakiś pieprzony model. Ale kiedy na nią spojrzał, rozpłynęła się jak masło w słońcu. Co było dziwnym porównaniem,  bo jego oczy były niebieskie jak zimowe niebo.  Jak lód.
Barman postawił przed Eleną colę i dopiero wtedy powróciła do rzeczywistości.
- Dlaczego zmieniłeś moje zamówienie?  - spytała trochę zirytowana.
- Dbam o twoje zdrowie... um.
- Elena - przedstawiła się. Ujął jej dłoń i musnął lekko wargami.
- Damon - powiedział, patrząc jej w oczy.
Na tym skończyły się pretensje Eleny co do zamówienia.
- Nie widziałam cię tutaj wcześniej - zauważyła brunetka, upijając łyk coli. Takiej buźki by przecież nie zapomniała, prawda?
Uśmiechnął się sam do siebie i chyba chciał coś powiedzieć,  ale zrezygnował i najpierw wypił jednym haustem swoją whisky.
- Jestem przejazdem. Jutro już mnie tu nie będzie - oznajmił.
- Szkoda - wyrwało się Elenie. Popatrzył na nią dziwnie, dlatego się zarumieniła.
- Szkoda - dodał cicho. Zauważyła,  że lustruje ją wzrokiem, w ogóle nie starając się być dyskretnym. No tak. Co ma facet do stracenia?  Widzi go pierwszy i najprawdopodobniej ostatni raz w życiu. - Jesteś naprawdę ładna.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i oparła łokieć na ladzie, próbując złapać kontakt wzrokowy z Damonem.
- Obiecaj mi coś,  Eleno - powiedział całkiem poważnym tonem, łapiąc ją nagle,  aczkolwiek delikatnie,  za rękę. - Nie pij. To nie prowadzi do niczego dobrego.
- Mówi koleś...
- Eleno - zbliżył się tak, że prawie stykali się nosami i mocniej ścisnął jej rękę. - Obiecaj - warknął.
Poczuła od niego dym papierosowy wymieszany z nutą perfum. Był taki... pociągający.
- Dobrze - wydusiła. Nadal się nie odsunął, tylko patrzył jej w oczy. Czuła się mała. Może trochę samotna.
Pogłaskał ją po policzku i wrócił do swojej poprzedniej pozy.
- A może chciałabyś pojechać ze mną?  - zaproponował, gestem przywołując barmana. - Mam motocykl, kasę i przyjaciół. A ty jesteś sama - powiedział z uśmieszkiem.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł - odparła zmieszana. Co on wygadywał?  Zna go parę minut!  Jego niedoczekanie. - Zwerbuj sobie inną laskę do łóżka.
Chciała odejść,  ale przytrzymał ją za kolano. Spojrzała na niego z pogardą.
- Proponuję wycieczkę -powiedział, marszcząc brwi. - Ale jeśli nie można być już miłym...
- Dziękuję,  ale nie - rzuciła stanowczo. Już ze zbyt wieloma kolesiami miała do czynienia,  aby nie domyślać się, jak się to może skończyć. A Damon byłby kochankiem, po którego odejściu najprawdopodobniej by się załamała. Był zbyt pociągający.
- Jeszcze nie - mruknął. - Do zobaczenia,  Eleno. Uważaj kiedy będziesz szła do domu. Nie strać znowu przytomności.
Zamarła i dopiero po paru sekundach się odwróciła. Ale Damona już nie było. A ona miała tyle pytań!
Cholera.
Zauważyła Caroline i Klausa przy wejściu i została przywitana przez przyjaciółkę z głośnym piskiem, na który jak na komendę odwróciła się połowa gości.
- Witaj - powiedział tylko Klaus,  przytulając ją mocno. Chłopak był Brytyjczykiem o blond włosach,  ostrych, lecz przystojnych rysach i niebieskich oczach. Jego całe prawe ramię pokrywały kolorowe tatuaże,  teraz zakryte przez stylową kurtkę. Caroline tradycyjnie rozpuściła blond włosy i ubrała się cała na czarno.
Elena zauważyła,  że dziewczyna opiera się o Klausa tym znaczącym gestem, który świadczył o tym, że coś się między nimi dzieje.
- Nie uwierzysz w to, co ci powiem!  - zawołała Caroline, kiedy usiedli przy  stoliku.  - Kojarzysz Arianę? - Elena kiwnęła głową, a wtedy blondynka nachyliła się nad stolikiem i szepnęła jej do ucha: - Wczoraj w nocy została zgwałcona.
- Och - wyrwało się Elenie.
- Ale to jeszcze nie koniec - dodała szybko Caroline.  - Mówiła,  że zrobił jej to koleś,  który odjechał motocyklem.
- Przejezdny - dodał Klaus z krzywym uśmiechem. - Nikt w Mystic Falls nie posiada... Nikt oprócz mnie.
- Och - powtórzyła zszokowana Elena.
- Wiesz, że przed Grillem stoi motocykl? - szepnęła Caroline. - To podejrzane.
- Znajdę buca i mu przygrzmocę tak, że się przez tydzień nie dotknie - warknął Klaus,  wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- Skarbie... - westchnęła Caro,  ale nic nie dodała.
A więc skarbie.
- Luz - mruknął.
Luz. Koleś, o którym rozmawiali, pięć minut wcześniej proponował jej "wycieczkę", ale spoko. Nic się nie stało.
Tylko jak wytłumaczyć fakt, że wcześniej uratował jej życie? Musiała z nim pogadać.
W tamtej chwili zadzwonił jej telefon.
- Elenko, kochanie? Będę u ciebie jutro po południu. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, jutro wszystko wyjaśnię. - Elena otworzyła usta ale nie zdążyła się odezwać. - Do zobaczenia!
Ciotka Jenna nawet nie pozwoliła jej dojść do głosu. Rozłączyła się, zostawiając Elenę zaskoczoną i niedoinformowaną.
No to chyba musiała zobaczyć się z Damonem jeszcze tego wieczora. Bała się,  bo kto by  się nie bał potencjalnego gwałciciela? Ale chęć poznania prawdy była silniejsza.  Skoro był przestępcą,  dlaczego ją uratował?

5 komentarzy:

  1. Damon gwałcicielem? Hmm... Ciekawe, ciekawe :D Kurde, nawet jak czytam te opowiadanie, to się nie dziwię Elenie, że zaintrygował ją chłopak. Niebieskie oczy? Można byłoby się w nich utopić :D Czekam na ciąg dalszy, ponieważ jestem ciekawa ich kolejnego spotkania i może jej wytłumaczy, dlaczego ją uratował.
    Życzę weny i serdecznie zapraszam Cię do mnie.
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że Twoje nowe opowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie.
    Fajnie, że wszyscy są ludźmi, to nowość jeśli chodzi o TVD. :)
    Wciągnęły mnie te dwa rozdziały i jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.
    Mam nadzieję, że Damon jej powie czemu ją uratował.
    Czekam z niecierpliwością na nn i życzę Ci weny.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczęłam czytać i bardzo mi się podoba..wampiry ludźmi woow a to nowość. :P
    Damon-intrygująca historia z tym gwałtem, bad Elena woww szaleje, pije! ;d
    czekam na nn xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! :D Nawet nie wiesz, jak twoja historia mi się podoba. To dopiero drugi rozdział, a już jestem mega wciągnięta w tą historię i strasznie sie ciekawię, co dalej będzie. Nie spodziewałam się, że Damon jest gwałcicielem :o Jak dla mnie fajny wątek z jego przestępczością :3 Cieszę się, że Elena go spotkała i zastanawiam się, czy zdradzi jej, dlaczego ją uratował. W ogóle martwi się o nią, skoro nie pozwolił jej zamówić alkoholu- najwyraźniej mu się spodobała :) Ciekawa propozycja z tą wycieczką, ale nie dziwię się, że się nie zgodziła. W końcu go prawie nie zna... Jestem ciekawa, jak będzie wyglądało ich kolejne spotkanie? ^^ Naprawdę, ta historia jest bardzo intrygująca i genialna *_* Daj szybciutko nn ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;) Serdecznie zapraszam Ciebie na czwarty rozdział, który pojawił się na moim blogu. Myślałam, że wcześniej Ciebie zaprosiłam, ale musiałam ominąć.
    Pozdrawiam,
    Kinga.

    P.S. Czekam na kolejny rozdział! ;*

    http://wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń