Zgrabna brunetka pojawiła się rano na pustej plaży. Rozłożyła czarny koc, kontrastujący z jej białym bikini i zaczęła rozciągać zastane mięśnie. Lekka bryza sprawiała, że na jej oliwkowej skórze pojwiła się gęsia skórka. Ale słońce już zaczynało przygrzewać. Zapowiadał się kolejny gorący dzień.
Dziewczyną była Elena Gilbert, osoba z czającą się w środku niespodzianką, o której nie miała pojęcia, nie wiedząca, że już nadchodzi czas. Jej czas.
Joga to sport, który uprawiała od kilku lat, jednak ostatnio nie znajdowała dla niego czasu. Uwielbiała, kiedy mogła poczuć ten spokój, drzemiący gdzieś na pograniczu natury a jej ciała. Mogła poczuć, jak niemal doskonały i wspaniały jest każdy ludzki gest, jak niesamowite jest nawet kiwnięcie palcem. Tą jedność...
Została popchnięta, przewróciła się na plecy, na piasek. Z jej gardła wydobył się zduszony jęk, poczuła ból w lewej ręce.
Ale najgorsze było to, że zaraz nad jej twarzą zobaczyła czarny pysk Killera, szczerzącego białe kły i wystawiającego różowy jęzor.
- Dobry piesek - mruknęła Elena, nieźle wystraszona. Killer nie miał kagańca.
Usłyszała stanowcze gwizdnięcie. Pies.. cóż, lepszym określeniem byłaby krowa, zawahał się. Po kolejnym gwizdnięciu ustąpił, a Elena poczuła taką ulgę, że aż bolało.
- Hej, wszystko dobrze? - Stefan podbiegł do niej i spojrzał jej w oczy.
Jedyne jednak, co wiedziała i o czym myślała Elena, były cudownie wyrzeźbione mięśnie ramion chłopaka. Boże, naprawdę robiły wrażenie.
- Elena? - powtórzył, dotykając jej policzka.
Ocknęła się i potrząsnęła głową.
- Żyję - odparła, starając się uśmiechnąć. - Ale błagam, trzymajcie to bydlę z daleka - westchnęła.
Stefan uśmiechnął się, wyraźnie mu ulżyło. Podał Elenie rękę i podniósł do pozycji siedzącej. Zauważyła, że ma on na sobie tylko szare sportowe spodenki i adidasy. Killer przechadzał się nad brzegiem morza i uciekał przed falami, które moczyły jego czarną sierść. Owczarek wyglądał naprawdę pociesznie, lecz tylko z daleka. Z bliska przejmował ją lękiem. Był po prostu.. wielki.
- Uprawiasz jogę? - spytał Stefan. Nie wyglądał na zdziwionego tym faktem, raczej próbował znaleźć temat do rozmowy.
- Ostatnio się zaniedbałam - wyznała, biorąc w dłoń garść złotego piasku i przesypując ją między palcami.
- Nie chciałem przeszkadzać - powiedział chłopak. Wyglądał na lekko zakłopotanego.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się. Stefan był całkiem miłym chłopakiem. Na początku Klaus twierdził, że z dwojga złego lepiej trafić na Damona, bo jest łagodniejszy. Ta sytuacja była conajmniej dziwna. - Stefan...
-Tak? - spytał szatyn, spoglądając na nią. Nie wiedziała, jakie męki w duszy przeżywa teraz chłopak. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak bardzo się denerwuje.
- Jak poznaliście się z Klausem? - spytała. To pytanie dręczyło ją od samego początku.
Stefan wydawał się odetchnąć z ulgą, ale zignorowała to. Potem chłopak uśmiechnął się do nieba.
- To w zasadzie zabawne, ale nie wiem, czy mogę ci powiedzieć - odparł wymijająco.
Elena zmarszczyła brwi i wbiła wzrok w profil chłopaka.
- Jesteś jakimś podwładnym czy co? - spytała oburzona.
- A ty dziennikarką? - odbił piłeczkę.
- Jestem ciekawska z natury - odparła, wykrzywiając usta w nieszczerym uśmiechu.
- A ja lojalny - odparł bez cienia zadowolenia. - Więc myślę, że jeśli Klaus ci o tym nie opowie, to się nie dowiesz.
Elena zamilkła i spojrzała wściekłym wzrokiem na morze. Tego dnia miało ono jasny kolor. Wiatr ustawał, robiło się coraz cieplej. Killer nadal włóczył się wzdłuż brzegu.
- Wy wszyscy jesteście tacy tajemniczy - mruknęła niezadowolona. Denerwowała ją ta sytuacja, gdy coś było niedopowiedziane. Czuła się oszukiwana.
- Przykro mi - odparł, jednak jego uśmiech zdradzał, że nie jest ani trochę szczery.
Killer przyczłapał do chłopaka i ułożył łeb na jego nogach, wpatrując się mądrymi oczami w pana. Stefan pogłaskał go, palcami przeczesując jego czarną i zadbaną sierść.
Elena zauważyła jego srebrnoniebieski pierścień, który migotał w słońcu.
- Skąd macie te pierścienie? - spytała, dotykając ozdoby na palcu Stefana. Ten przybliżył sygnet bliżej twarzy i zagapił się na niego chwilę, jakby coś sobie przypominał.
- To pamiątka rodzinna - odparł miękko, dotykając klejnotu, który spoczywał w osłonie z srebrnych ozdobników. Zayważyła, że zawierają one w sobie literę "S".
- Łączy się z jakąś historią? - dociekała Elena. Nie chciała wyjść na nachalną, ale czuła że jeśli nie popchnie Stefana w stronę zwierzeń, ten nic nie powie.
- Został przywieziony z Europy jako posag mojej prababki - powiedział. - Ojciec specjalnie nadał nam imiona, by pasowały do liter na pierścieniach, tak się mi przynajmniej wydaje - uśmiechnął się.
- Ktoś mógłby powiedzieć, że takie ozdóbki są niemęskie - wtrąciła Elena, wpatrzona w sygnet.
- Masz wątpliwości co do mojej męskości? - zapytał, udając urażenie.
Zaśmiała się serdecznie.
- Eleno Gilbert - powiedział oburzony. - Co jest w twojej definicji męskośći, a czego nie mam ja?
Elena otwarła usta. Odpowiedź wydawała jej się banalna, jednak zamarła, nie mogąc przypomnieć sobie myśli, która przed chwilą krążyła po jej głowie. Nagle wszystko zaczęło tracić sens. Zaśmiała się serdecznie, ale po chwili zamilkła. Nie. Było coś takiego.
- Eleno, wiem, o czym pomyślałaś - wtrącił Stefan. Wydawał się być rozluźniony. Jeśli chodzi o brunetkę, zachowywała się wręcz odwrotnie.
- Te wszystkie dziewczyny... - zaczęła Elena, kręcąc głową. Spojrzała na Stefana. Czy ktoś taki jak on naprawdę dopuścił się gwałtów? I to na taką skalę, że znany był z tego w Waszyngtońskim półświatku?
- Przechodziłem depresję - wyjaśnił. - To wszystko jest tak cholernie sprzeczne ze mną samym...
Głos delikatnie mj się załamał, dlatego przerwał wypowiedź.
- Przykro mi - wydusiła Elena, zagapiając się w swoje dłonie.
- Mnie też - wyszeptał.
Przeszłości jednak. Nie da się zmienić. I choćbyśmy nie wiadomo jak się starali, nie cofniemy czasu, nie uda nam się zacząć od początku. Nie ma przycisku, po naciśnięciu którego dane nam będzie odrodzić się i zacząć z czystym kontem.
Ale... gdyby nawet był taki przycisk. Ilu z nas chciałoby go nacisąć i zacząć budować wszystko od nowa?
###
Damon nigdy nie pukał, gdy kogoś odwiedzał. Oznaczało to bowiem prośbę o wpuszczenie do domu, uzależnienie się od mieszkańca, pokazanie się innym domownikom. A tego nie chciał. Przywykł do bycia tym złym gościem, cichociemnym, znajdującym drogi inne niż te najprostsze.
Od roku pośredniczył w handlu nielegalnym towarem, obił parę gęb za niedotrzymanie terminu zapłaty... Wchodzenie drzwiami było przy tym jakieś dziwne. Pospolite.
Zdecydowanie preferował okna.
Ale dzisiaj wchodzenie przez okno nie wchodziło w grę. Nie z tym, co akurat miał w ręce.
Czuł się dziwnie. Był zdenerwowany, może trochę zagubiony. Zdecydowanie czuł się jednak nieswojo. Jeszcze nigdy nie przechodził takiej sytuacji. Trochę obawiał się reakcji Eleny...
Zacisnął mocniej palce na twardych łodygach i przyspieszył kroku.
Nie wziął motoru, oddał go już do firmy transportowej.
Maple Street była pusta, słyszał tylko stukot swoich butów po chodniku i skrzypienie skórzanej kurtki.
Było mu zimno, mimo przyjemnej pogody.
Odetchnął głęboko wchodząc na werandę.
Uśmiechnął się, próbując dodać sobie pewności siebie. A potem jeszcze raz rozważył to, co ma za chwilę powiedzieć.
Decyzja została podjęta.
Zapukał.
Otworzyła mu, naturalnie, Elena. Ubrana w bladoróżową sukienkę do kolan, bosa i wyraźnie zaskoczona.
- Damon? - wydukała, a po chwili jej twarz się rozjaśniła. - Spodziewałam się Caroline i Klausa ale wejdź - powiedziała.
- Nie martw się, nie będę wam przeszkadzał - powiedział. Ta sytuacja była mu nawet na rękę.
- Ale... - próbowała protestować, lecz Damon doskonale wyczuł sytuację i podsunął jej pod nos bukiet czarnych róż.
- Piękne kwiaty tylko dla najpiękniejszej kobiety - powiedział delikatnym głosem przy jednoczesnym skinięciu głową. Czarna grzywka zatańczyła na jego czole, a usta ułożyły w figlarny uśmiech.
- Są cudowne! - zawołała Elena, zaciągając się zapachem kwiatów. Potem powoli wzięła je do rąk. - Gdzie rosną czarne róże? - zdziwiła się.
- W piekle - zażartował. I pomyślał, że jednak nie był to trafny żart. - Znaczy... Mama była zapaloną ogrodniczką i...
Szlag, całkiem odchodził od tematu.
- Na pewno nie chcesz wejść? - spytała, skradając mu pocałunek. Damon zanim zorientował się, co robi, objął Elenę w talii i zagapił w jej usta. A ona kusiła go jak najlepiej tylko umiała, to przygryzając wargę, to trzepotając rzęsami.
- Na pewno - odparł lakonicznie, odsuwając się. - Mam po prostu pytanie. Całkowicie retoryczne.
Elena uniosła brwi w zdziwieniu i przekrzywiła głowę oczekując owego pytania.
- Wyprowadziłabyś się? Teraz? - spytał.
- Co?? - Elena prawie upuściła bukiet róż. Damon skrzywił się lekko. Może źle zaczął.
- Czy potrafiłabyś wyjechać i zostawić za sobą wszystkich i wszystko? - spytał.
Elena otworzyła usta w zdziwieniu, a jej oczy zaszły łzami.
- Wyjeżdżasz? - spytała, upuszczając kwiaty. Dłonie zacisnęła w pięści, zmarszczyła brwi w gniewie.
- Eleno...
Zaciął się. Bo co miał powiedzieć? Że to nie tak jak myśli? Tylko, do cholery, było dokładnie tak.
- Wsadź sobie te kwiaty w dupę! - zawołała, wykopując kwiaty na zewnątrz. Damon nadal stał w drzwiach i patrzył na dziewczynę w milczeniu.
- Jedź ze mną, proszę - powiedział cicho, ale ona nie słuchała.
- Czemu? - wypaliła nagle. - Dlaczego nie potrafisz usiedzieć w jednym miejscu!?
Łzy spływały po jej policzkach, ale ich nie ścierała. Chciała, żeby widział jak cierpi. Chciała żeby cię udusił poczuciem winy.
- Zaczynam od nowa, gdzie indziej, z dala od przeszłości - odparł spokojnie. Był smutny.
- Nie da się uciec od przeszłości - warknęła Elena, wyrzucając ostatnią różę za próg.
- Można próbować - powiedział już ostrzej. - Poczucie winy mnie zabija, nie rozumiesz? - zaśmiał się szyderczo. Elena spojrzała na Damona przez łzy. Spięła się w sobie na tę ostatnią chwilę.
- Ja, w przeciwieństwie do ciebie - powiedziała, uśmiechając się nieszczerze - walczę. A teraz zostaw mnie już w spokoju. Odejdź, proszę bardzo.
Damon wycofał się i... to był koniec.
Spojrzał jeszcze na rozrzucone w nieładzie róże, swoją drogą bardzo drogie. Zrobiło mu się przykro. Elena była bardzo ważną osobą w jego życiu, naprawdę chciał ją mieć przy sobie.
Lecz może rzeczywiście nie było im pisane?
Musiał się spieszyć, samolot do Włoch mieli za dwie godziny.
###
(Trzy miesiące później)
Damon, na wpół przytomny, sięgnął dłonią w poszukiwaniu komórki leżącej gdzieś na komodzie.
Kurwa. Była trzecia w nocy!
Po chwili dał radę odczytać nazwę kontaktu.
Klaus. Zdziwił się. W sumie miał nawet zamiar wyłączyć telefon, jednak pomyślał, że nie kontaktowali się od jego wyjazdu z USA... Coś musiało być na rzeczy.
- Halo? - spytał ochrypłym głosem.
- Żeby było jasne, wiem o strefach czasowych - burknął Klaus. - Zrobiłem to specjalnie.
- Jak miło cię słyszeć - powiedział Damon niezadowolony. - Streszczaj się.
Myślał, że Klaus może nawymyśla mu za złamanie serca Elenie. Ale nie.
- Elena ma raka trzustki - odparł lakonicznie. - Lekarze dają jej tydzień, może dwa tygodnie życia. Mówią, że rozwijał się już około roku.
Damon zamarł.
- Pieprzysz, jesteś na dragach. Idź spać - powiedział w końcu.
- Nawet mnie nie wkurwiaj, stary - powiedział groźnie Klaus. - Gdyby nie Caroline, nawet bym nie pomyślał, żeby cię poinformować - dodał i rozłączył się.
Zwolnij, bo nie zrozumiałam ._. Elena ma raka trzustki?! Seriosly?! W tym momencie się załamałam :c No i dlaczego taki smiutny rozdział no :c Czekam na nn, weny ;* /Wikaa
OdpowiedzUsuńSmutny bo smutny xdd Taak, ma raka, to było planowane od początku. Bóle brzucha to były objawy. Dzięki za komentarz :)
UsuńŁooooo! Powracasz po ponad miesiącu i już fundujesz nam taką terapię szokową?! Nie znam Cię ale Cię nienawidze dziewczyno! Rak trzustki u Elki serio?? I może teraz powiesz mi że ona sobie umrze i takie tam ? :D
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to jesteś świetna i kocham tego bloga. Każdego dnia wchodziłam tu z nadzieją na nowy wpis i wreszcie on się pojawił ♥
Blagam Cię! Rób trochę mniejsze odstępy czasowe xd
Hahah dzięki za komentarz :D
UsuńKiepsko u mnie z czasem, ale ostatnio naszła mnie wena xd wiec dodam jak najszybciej nn ;D pozdrawiam xxx
Kocham <3 Boże, jak ja uwielbiam Twoje opowiadanie <3 Z tą chorobą to mnie zaskoczyłaś :) ale jeśli mi ją zabijesz to uduszę! ;) Ja chcę moją Delenę! :* Życzę duuuużoooo weny :*
OdpowiedzUsuńKolejny Anonim ♥
OdpowiedzUsuńHihihihih no no ja nic nie obiecuje xx
dziękuję :3
A to mój nowy blog.
http://mydarkguardian.blogspot.com/?m=1
Wpadać! Komentować! :D
ZATKAŁO MNIE. Początek taki spoko, Elena "joguje", że tak to nazwę, wpadają Killerek i Steffi, który prawie jej się zwierza, wszystko na luzie i tu takie TRACH! Damon idzie do Eleny z KWIATAMI i PUKA do DRZWI. "Wyprowadziłabyś się? Teraz?" to drugi moment, który mnie zaskoczył po pukającym Damonie. Bardzo mi sie ta ich rozmowa podobała, nie powiem, ale to i tak wow. Szkoda, że z nim nie pojechała. Kolejna suprise: trzy miesiące później. No nie wierzę! Whaaat???!? Elena ma raka? Tydzień życia, really?! ;o Ty lubujesz w dołowaniu nas, co? No i mam nadzieję, że Damon wróci do Eleny. Nie możesz nam tego zrobic, że nie wróci! ;O Ale... O cholercia, toc nawet jak on wróci, to ona i tak umrze, prawda? On wtedy zrozumie, że jednak źle, że wyjechał i se w łeb strzeli... Dobra, nic nie mówię, bo mi odbija xd Jestem załamana po prostu :( A było tak pięknie ;<
OdpowiedzUsuńCzekam, aż wspomnisz coś o ciąży Caroline ^^ I proszę o mniej przykrych niespodzianek w nn ;((
Ale i tak genialnie piszesz, mimo wszystko ;33
xoxo, Em.
http://to-hell-with-love.blogspot.com/
Ojej, dzięki ;D
UsuńUwzględnię Twoją prośbę o Caroline, to będzie ważne w przyszłości :D
Ech... nie bd spojlerować :)
"Joguje" ahahahah xddd
pozdrawiam, całuski xx
Mogę użyć wulgarnego słowa? Ja pierdole!! Tego to się w życiu nie spodziewałam! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Elena może być chora. Lubię jak historie kończą się czyjąś śmiercią, jestem totalną pesymistką i fatalistką, ale w tym przypadku naprawdę od samego początku chciałam,aby ich los skończył się szczęśliwie. Zaskoczyłaś mnie tym zwrotem akcji. Będę płakać jak wstawisz ostatni rozdział, bo bardzo przywiązałam się do Twojego opowiadania, ale błagam, nie spraw, abym płakała i również ze względu na nieszczęśliwe zakończenie. Uszanuję oczywiście każdą Twoją decyzję, to Twoje opowiadanie, Twoja wyobraźnia :) Jedno mogę Ci gwarantować- z chęcią będę wracać do Twojej historii, bo każdego bohatera wspaniale wykreowałaś, wszystko przemyślałaś i nie można Ci niczego zarzucić. I przepraszam, że pod poprzednim rozdziałem nic nie napisałam, ale sporo działo się ostatnio w moim życiu. Obiecuję poprawę :) Pisz szybciutko kolejny rozdział! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBoże, wzruszyłam się, serio :(
UsuńDziękuję! Zostało jeszcze co prawda kilka rorozdziałów, ale chyba każdy czuje, że zmierzamy ku końcowi :/
Dziękuję Ci bardzo za piękne słowa, postaram się Was wszystkich nie zawieść, naprawdę. I nie jest to z pewnością moje oostatnie opowiadanie w tym temacie :D
Ooooooooo Matkoooooooooooooo....
OdpowiedzUsuńDziewczyno... Coś ty ze mną zrobiła? Czytałam to w autobusie i jestem święcie przekonana, że wzbudziłam zainteresowanie innych swoim dziwnym zachowaniem. ._.
No jak? No... No jeszcze nigdy nie napisałam tak nielogicznego komentarza..
3... 2... 1...
Okej.
1. Myślałam, że Damon wyjedzie i nic jej nie powie. Byłam tego wręcz w stu procentach pewna. A to takie zaskoczenie, kiedy przyszedł do Eleny... Po części się jej dziwię, ale z drugiej strony rozumiem. Pokochała mężczyznę, a on przychodzi i tak ni z tego ni z owego mówi, że wyjeżdża... Na dodatek w dość nietypowy sposób.
2. Myślałam, że jednak z nim wyjedzie. Że za chwilę będzie kolejna scena, w której poinformujesz nas, że zmieniła zdanie.
3. Przeskok czasowy.. No nie wytrzymałam i chyba wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk, ale nie jestem w stanie Ci powiedzieć, czy na pewno, i czy połowa autobusu tego nie słyszała (chyba czas zmienić trasę powrotu do domu). Trochę szybko się wszystko kończy... Tak za szybko. ._.
4. Jaki nowotwór? Nie. ._. Ja zdawałam sobie sprawę, że to się źle skończy, no ale nie myślałam, że ktoś umrze.. Tym bardziej nie Elena. ._. Jestem załamana. Czytam tego bloga, żeby poprawić sobie nastrój po nieciekawej sytuacji w VD, a tu... A tu tyle smutku.
...
Teraz część druga tego dłuuugiego komentarza.
Przepraszam. Nie komentowałam twoich wpisów od dłuższego czasu za co chciałam Cię bardzo przeprosić. Bardzo, ale to bardzo. Jakoś tak wyszło, że przeczytałam rozdział, a potem po prostu zapominałam o skomentowaniu. ._. A kiedy mi się przypomniało to było już głupio komentować tak późno po dodaniu przez Ciebie rozdziału. ._.
Jeszcze raz przepraszam i liczę, że mi wybaczysz. (Skleroza nie boli, niestety.)
Życzę Ci duuużej ilości weny, i żebyś szybko dodała nn, bo ja tu uschnę. ._. Naprawdę. Umrę i nie zdążę dokończyć swojego bloga. ._.
Buziaki. :***
Ps. ._. < Ta minka powinna być hasłem przewodnim tego komentarza. xD
Po pierwsze: Wooow jaki długi komentarz! XD jak Ci się chciało? Ale miłooo :33
UsuńDwa: jakże mogę nie wybaczyć? To super, że czytasz, naprawdę! Dzięki wielkie! Bo jest tutaj naprawdę wielu czytelników, widzę to po wyświetleniach, ale nikt nie komentuje... prawie nikt :) i właśnie dlatego dziękuję. Bo się odezwałaś :D
Obiecuję, że nn bd w następnym tygodniu :)
Dziękuję! :*